W XIX wiek świat wszedł z maszyną parową, rozpoczęła się rewolucja przemysłowa i nagle okazało się, że potrzeba coraz więcej ludzi, umiejących tworzyć technikę i wykorzystywać ją w życiu, pracy oraz czasie wolnym. I chociaż nie mieliśmy wówczas własnej państwowości, to część Wielkiej Emigracji, która znalazła się we Francji po przegranym powstaniu listopadowym uznała, że naród potrzebuje nie tylko wielkich zrywów, gorących sporów politycznych, ale także działalności edukacyjnej na rzecz współobywateli. Trzeba było bowiem nadążać za światem. Wielu Polaków, których los rzucił na emigrację nie miało szans na znalezienie pracy. Toteż głównym zadaniem, jakie postawiła sobie pierwsza samodzielna polska organizacja techniczna była pomoc w zdobywaniu umiejętności praktycznych, które już wówczas w latach trzydziestych dziewiętnastego stulecia dawały znacznie większą szansę na znalezienie pracy. Towarzystwo Politechniczne Polskie stworzone w 1835 r. w Paryżu przez gen. Józefa Bema właśnie taką rolę (mimo trudności finansowych) spełniało z sukcesem.
Czy więc organizacje, których korzenie sięgają pierwszej połowy XIX w. mają szanse na funkcjonowanie i rozwój w XXI w.? Zadaliśmy sobie to pytanie wchodząc na początku 2015 r. w Rok Jubileuszowy zrzeszania się polskich inżynierów. Wszystkie rocznice skłaniają na ogół do refleksji historycznych. Z pewnością nie zabraknie ich w czasie różnych wydarzeń, jakie będą miały miejsce w FSNT-NOT w 2015 r. Jednakże nie może zabraknąć dyskusji na temat przyszłości organizacji inżynierskich i to tych w kraju oraz tych poza jego granicami. Wszystkie bowiem wywodzą się od Towarzystwa Politechnicznego Polskiego działającego na obcej ziemi z myślą o obywatelach, których wydarzenia historyczne, bądź sytuacja ekonomiczna zmusiły do szukania chleba i sukcesu tam gdzie nabierał przyspieszenia postęp naukowo-techniczny. Dziś polscy inżynierowie odnoszą wiele sukcesów naukowych i technicznych poza granicami kraju. Wielu z nich zdobyło kwalifikacje inżynierskie w krajowych uczelniach. Pomimo więc rankingów, nie zawsze sprawiedliwych dla naszych politechnik, ich absolwenci są naprawdę poszukiwanymi i cenionymi pracownikami-twórcami. Z czasem jednak nie same sukcesy zawodowe wystarczą. Rodzi się potrzeba działalności społecznej, wymiany doświadczeń z innymi, a także kontaktów oraz pomocy koleżeńskiej. I to było i jest powodem, dla którego przed 180 laty i dziś wielu ludzi techniki tworzy i wstępuje do organizacji technicznych.
Czy wobec tak powszechnego, dzięki internetowi, dostępu do wiedzy i informacji takie organizacje mają rację bytu? Poszukiwanie odpowiedzi na to i inne pytania powinno być tematem dyskusji w Roku Jubileuszy. A jest ich wiele. Jaką rolę winny obecnie odgrywać w społeczeństwie i państwie pozarządowe organizacje skupiające inżynierów i techników? Co daje członkom takich organizacji przynależność do nich? Stowarzyszenia naukowo-techniczne są społecznymi organizacjami o specyficznym charakterze, gdyż skupiają fachowców. Ich działalność dotyczy z jednej strony spraw społecznych wymagających swego rodzaju pasji społecznikowskiej, a z drugiej strony problemów zawodowych i funkcjonowania w świecie globalnym, w dobie przekazywania informacji bez granic, prawie nieograniczonych możliwości komunikacyjnych. Odnosi się to zarówno do porozumiewania między ludźmi (internet, portale społecznościowe, zawodowe, mobilne urządzenia itp.), jak również do łatwości przemieszczania na wielkie odległości. Stwarza też niewyobrażalne możliwości, które technika dała ludzkości, ale również ogromną odpowiedzialność za jej wytwarzanie i użytkowanie. Z pewnością jest tu duże pole do działań stowarzyszeń. Kiedyś służyły one zdobywaniu, pogłębianiu wiedzy fachowej, a dziś trzeba pomagać uzyskiwać tzw. umiejętności miękkie - wiedzę o tym, jak tworzyć technikę by nie szkodzić? Jak z niej korzystać, by zachować wartości humanistyczne? Jak szukać i korzystać z łatwo dostępnych, niewyczerpanych zasobów informacji? Wszystko to wymaga dyskusji, tworzenia nowych norm i standardów. Z pewnością zmienia to również zakres oddziaływania stowarzyszeń naukowo-technicznych. Tradycyjne szkolenia i usługi techniczne nie są i nie będą obszarem przypisanym jedynie do stowarzyszeń, bo użytkownicy mają w tym obszarze wiele innych ofert i możliwości. Trzeba więc sprostać konkurencji i zaoferować coś więcej tj. umiejętność poruszania się w stechnicyzowanej przestrzeni i zachowania w niej relacji międzyludzkich, pracy w zespole. A to nam Polakom nie przychodzi łatwo.
FSNT-NOT i sfederowane w niej stowarzyszenia naukowo-techniczne sięgają do skarbnicy tradycji i poszukują nowych dróg działania. Często jest to trudne, bo przeszkadzają wspomnienia i przyzwyczajenia. Chcemy w naszych szeregach widzieć więcej ludzi młodych, chcemy by rządzący nas wysłuchiwali i korzystali z naszej wiedzy oraz umiejętności. Mamy przecież wiele atutów płynących z doświadczenia, ale też musimy otworzyć się na inną rzeczywistość. Stąpając twardo na realiach gospodarczych i technicznych uwarunkowań musimy przemodelować nasze myślenie uwzględniając świat wirtualny. Jednocześnie nie zapominając o wartościach ludzkich i kulturowych.
Obchodząc nasze rocznice 180 lat od założenia przez gen. inż. Józefa Bema, Towarzystwa Politechnicznego Polskiego w Paryżu (15.03.1835 r.), 110 lat od zbudowania Warszawskiego Domu Technika, 70 lat od powstania Naczelnej Organizacji Technicznej i 60 lat od reaktywowania i powierzenia środowisku technicznemu prowadzenia Muzeum Techniki i Przemysłu NOT wspominamy naszych wielkich poprzedników i zwracamy się do młodych. Oprócz praw fizyki, mechanizmów techniki, uwarunkowań technicznych jest świat, w którym żyje człowiek otoczony przyrodą. Tworząc nowe nieistniejące wcześniej rozwiązania nie zapominajmy, iż robimy to dla nas i naszych następców – mieszkańców ziemi. I niech to przesłanie obok staszicowskiego ”byś narodowi użytecznym” będzie dla nas drogowskazem w kolejnych latach działalności polskich inżynierów w kraju i poza macierzą.
Ewa Mańkiewicz-Cudny