Przed nami czas wakacji. Tradycyjnie w mediach funkcjonują wówczas tematy lekkie i sprzyjające relaksowi. Mając jednak w pamięci niedawną prezydencka kampanię wyborczą oraz rozpoczynającą się kampanię do parlamentu, trudno sobie wyobrazić, iż przed nami medialny sezon ogórkowy. Wszystkie ugrupowania powiedziały już, co planują i jak osądzają przeciwników politycznych. Zaprezentowały również swoją wizję „raju” po wyborach, oczywiście pod warunkiem, że oddamy na nie głos. Nie spodziewam się również usłyszeć czegoś nowego od polityków ugrupowań walczących o mandaty do parlamentu. Wszystko już było!
Mniej przewidywalnym elementem kampanii mogą być działania nowych bytów politycznych panów: Pawła Kukiza, Ryszarda Petru i Sławomira Izdebskiego. Hasłem przewodnim wszystkich ugrupowań jest zmiana. Oczywiście każdy uważa, iż to, co proponują, będzie zmianą na lepsze. Trudno dojść, na jakich przesłankach jest oparte to przekonanie. Nie wynika ono wcale z programów, wszyscy natomiast obiecują, iż dosypią pieniędzy do naszych portfeli i zrobią porządek. I jedno, i drugie brzmi dobrze. Każdy z nas, niezależnie od tego ile ma w swym portfelu, chciałby mieć więcej. Porządek też jest pożądany, bo kto lubi żyć w bałaganie?
Zastanawiam się, skąd bierze się ten optymizm polityków i ich wiara, że dokonają w Polsce cudu, nie bacząc na to, co dzieje się w Europie i świecie. Rządząca koalicja jest atakowana za niespełnianie obietnic wyborczych. Zupełnie nie bierze się pod uwagę, iż w latach 2008-2011 świat dotknął jeden z większych kryzysów ekonomicznych. Być może, kiedy będziecie państwo to czytać, będzie już wiadomo, co stanie się w Grecji. Czy Grecja wyjdzie ze strefy euro? Jaki to będzie miało wpływ na gospodarkę europejską?
A przecież nie są to jedyne problemy. Za nami tragiczne zamachy w Tunezji, Kuwejcie i we Francji. Obserwując dynamiczny rozwój i agresywne, wręcz zbrodniarskie poczynania Państwa Islamskiego, trudno nie żywić obaw. Ci, którzy uważają, iż wydarzenia te nas nie dotyczą, bo dzieją się daleko, powinni zajrzeć za wschodnią granicę. Tam konflikt rosyjsko-ukraiński znów się nasila. Wobec tych wszystkich zagrożeń Europa jest praktycznie bezradna. Wielu polityków twierdzi, iż po prostu kończy się długi okres spokoju. Nie wszystkich on wprawdzie dotyczył, ale na mniejsze konflikty zamożny świat przymykał oczy, gdyż psuły mu dobre samopoczucie. Niestety wiele z dzisiejszych problemów ekonomicznych i militarnych Europa wyhodowała sobie sama.
My, w Europie środkowo-wschodniej zachłysnęliśmy się wolnością i cieszyliśmy się, iż możemy wybierać władzę, miejsca zamieszkania i pracy. Symbolem przemian stał się paszport w szufladzie. Uważaliśmy, a politycy nas w tym umacniali (szczególnie w czasie kampanii wyborczych), iż szybko osiągniemy poziom cywilizacyjny świata zachodniego, wypracowywany tam przez dziesiątki lat. W polskiej szkole nie uczy się historii gospodarczej ani rozwoju przemysłu. Dlatego trudno młodym ludziom zrozumieć, iż dobrobytu nie zadeklaruje żadna opcja polityczna. Próbę uszczęśliwienia ludzkości za pomocą ideologii bez fundamentów ekonomicznych nasza część Europy przeżywała blisko 45 lat. Inną sprawą jest podnoszony na naszych łamach problem ogromnych, rosnących dysproporcji finansowych zarówno między krajami, jak i ich mieszkańcami. Na nędzy części społeczeństw wyrósł i rośnie terroryzm, wobec którego nie można zamykać oczu. Truizmem jest powiedzenie, iż lepiej zapobiegać niż leczyć. O tym wszystkim warto pamiętać nawet w otoczeniu pięknej przyrody i świadectw tych, co budowali i tworzyli przed nami.
Ewa Mańkiewicz-Cudny