Jeden z bohaterów Teatrzyku Zielona Gęś Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, poety często krotochwilnego, wygłasza kwestię: „O co chodzi nie wiem sam / Ale sercem, Polską gram. / Muchy brzęczą. W niebie grzmi. / Słońce świeci. Pada dżdż.” Trudno nie dostrzegać tu wizji profetycznej, albowiem słowa te pasują jak ulał do sytuacji w naszym kraju w lipcu 2017 r. Nikt nie wiedział o co chodzi na tzw. forum publicznym, a dżdż co chwila padał i też nie wiadomo, dlaczego. Wprawdzie pogoda stała się domeną celebryckich pogodynków z ekranu, ale nie znaczy to, że przestała być sprawą poważną, podobnie jak humor (iumor dieło sierioznoje – twierdzą Rosjanie). Jeszcze poważniejszą sprawą jest sam klimat, o czym świadczą np. działania Instytutu na Rzecz Ekorozwoju, który zakończył niedawno spory projekt „Polityka klimatyczna szansą dla Polski. Jak ją wykorzystać? (KLIMAPOLKA)” i przeprowadził na początku roku sporą konferencję oraz wydał obszerny „Przewodnik po korzyściach z polityki klimatycznej” przeznaczony dla samorządów.
Jeden z ekspertów Instytutu, dr Wojciech Szymalski udzielił z tej okazji wywiadu serwisowi PAP, którego fragment tu przytoczę: „– Jak więc gmina ma przekonać Kowalskiego, że powinna wydać pieniądze na projekt związany z ochroną klimatu, skoro np. brakuje kanalizacji? – Samorządy powinny nabyć umiejętność, aby przy okazji realizacji działań cieszących się dużym poparciem społeczeństwa, jak wymieniona budowa kanalizacji, przekazywać także informacje o związkach tej inwestycji z globalnym ociepleniem czy innymi problemami globalnymi. Zadaniem władz lokalnych powinno być pokazywanie, że taka inwestycja rozwiązuje nie tylko problem mieszkańców z odprowadzaniem nieczystości, ale rozwiązuje go, jednocześnie przyczyniając się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Tylko nieliczne samorządy potrafią działać w ten sposób.”
I trudno się dziwić, że nieliczne, bo kto chciałby tego słuchać. Zrozumiałe, że najważniejsze jest przejęcie zapowiadanych 5 mld euro dla samorządów z Regionalnych Programów Operacyjnych, ale po co w tym celu zaraz krzewić globalistyczną ideologię klimatyczną? Może to tylko rozsierdzić mieszkańców, którzy co roku mają do czynienia z lokalnymi klęskami żywiołowymi i to w wielu gminach. Latem jak nie podtopienia i zatopienia, to trąby powietrzne zrywające dachy, susze, osuwiska. Nieodmiennie objawia się to narzekaniem na gminę, że nie interweniuje lub nie zapobiega.
Nawet dziecko już wie, że współcześnie dotykają nas zjawiska pogodowe w formie skrajnej. Cechą pogody jest coraz większa nieregularność i natężenie zjawisk. Nigdy nie wiadomo, co i w jakim wymiarze może nas dotknąć. Wiadomo jednak dokładnie, że dana woda deszczowa pod działaniem grawitacji spływa do miejsc najniżej położonych, gdzie zalega, tworząc rozlewiska, bajora, podtopienia. Miejsca te są tak położone od czasu ostatniego zlodowacenia i tak będzie do następnego, więc należy je zaopatrzyć w odwodnienie bez względu na to, czy akurat pada czy też nie. Dana woda nie może też wsiąkać w beton czy asfalt, a jak nie wsiąknie, to spłynie. To są odwieczne prawa natury. Dach lekki, z metrowym okapem musi być zerwany przez wiatr. Skarpa bardziej stroma niż kąt tarcia wewnętrznego musi spłynąć. Teren nawiedzany przez susze należy nawodnić, podtapiany – zmeliorować. Rów zarośnięty i zaśmiecony nie odprowadzi wody. Wnioski z tej straszliwej wiedzy powinien wyciągać nie tylko pan wójt. Można je upowszechnić w narodzie z pomocą finansów UE przeznaczonych na inwestycje klimatyczne. Ale czy pod hasłem „I ty stań do walki z emisją gazów cieplarnianych” będzie to działanie skuteczne?
Zygmunt Jazukiewicz