W zasadzie jedna sprzeczność interesów Polaków przed wakacjami jest stała. Mieszkańcy miast wyjeżdżając na krajowe wakacje, chcieliby mieć słoneczną piękną pogodę. Tymczasem upały bez opadów – z wyjątkiem czasu żniw – oznaczają dramat na polach, obniżkę, a czasami brak plonów i niezadowolenie rolników. Wprawdzie rolnictwo to zaledwie 3-5% PKB, ale w wyborczym maratonie, który się niebawem zacznie, wskaźnik wiejskich głosów jest wielokrotnie wyższy. A mogą na niego negatywnie wpłynąć rosnące ceny paliw, które osiągnęły najwyższy od czterech lat poziom. Na dodatek w tym samym czasie parlament uchwalił podatek od smogu, doliczany do cen paliw. Rządzący twierdzą, że pokryją go państwowe koncerny paliwowe. Mało kto w to wierzy w taki cud, chyba że w obecnych cenach ten podatek został już wliczony.
Tak więc podróż na te upragnione urlopy będzie w tym roku droższa, a ponadto i ceny żywności zaczęły zwyżkować z uwagi na paliwowy ślad. Może więc lepiej wybrać zagranicę, chociaż od kilku lat trwa „moda” na zimne polskie morze i przez to egzotyczne wakacje wychodzą na tańsze. Jednak koszty przelotów i przejazdów na duże odległości też zdrożeją, chociaż z opóźnieniem, więc rodziny mają dylemat.
Jedno jest wprawdzie pewne. W kraju czy za granicą nasi turyści będą obsługiwani przez obcokrajowców. Za granicą przez głównie śniadych pochodzących z Azji czy Afryki, a u nas przez bardziej białych, bo głównie Ukraińców, czasami Białorusinów. A tych naszych wschodnich sąsiadów jest obecnie wszędzie pełno. Na moim osiedlu dominują w handlu, a podobno na budowach pracuje ich jeszcze więcej. Zbiory truskawek, w produkcji których Polska jest potęgą, byłyby niemożliwe, gdyby nie ukraińska „pomoc”. Funkcjonowała ona mimo kłód rzucanych przez rządzących. Mieszkańcy sołectw z powiatu płońskiego (truskawkowe zagłębie) informowali mnie, że aby przyjąć do pracy kilku Ukraińców, musieli zaliczyć kilka wyjazdów do powiatowego urzędu pracy, odstać w kolejkach i zatrudnić specjalistę od rachunkowości. To dziwne, bo w mediach słychać było o zniesieniu wiz i ułatwieniach dla sąsiadów z Ukrainy. Zresztą – mimo tych administracyjnych utrudnień – tylko co czwarta polska firma nie zatrudnia jeszcze i nie będzie zatrudniać Ukraińców.
Dziwnie wygląda też sytuacja z napływem uchodźców, zwłaszcza tych zaliczanych do niebezpiecznych, bo wyznawców islamu. Rządzący twierdzą, że – na szczęście – ich w Polsce nie ma, a tymczasem w trakcie kończącego się obecnie ramadanu dwukrotnie siedziałem przy stole z osobą głodującą od świtu do zmroku, bo przestrzegającą zasad islamskiego postu.
Nie od postu, a od swoich świąt zwanych popularnie juwenaliami, rozpoczęli natomiast protesty studenci niektórych uczelni. Też to dziwny protest, bo podobno w ustawie przygotowanej przez wicepremiera Gowina przywileje zyskają duże uczelnie o bogatych tradycjach. Tymczasem wszystko zaczęło się od – założonego przez cara Mikołaja II – Uniwersytetu Warszawskiego i trochę rozlało się po kraju, wbrew woli przedstawicielskich gremiów studenckich i rektorskich. A że w tym roku przypada okrągła rocznica studenckiej rewolty 1968 r. na Zachodzie i protestów polskich studentów zwanych marcowymi, to rządzącym napędziły one strachu.
Wydaje się jednak, że nie tak ostrego, jak długotrwała okupacja korytarzy sejmowych przez osoby niepełnosprawne i ich opiekunów. Budowanie jednak teorii, że niepełnosprawni chcieli obalić demokratycznie wybrany rząd, zakrawa na groteskę, a nie przedwakacyjną sprzeczność.
Henryk Piekut