Miniony rok obfitował w wiele bardzo ważnych wydarzeń. Przeżywaliśmy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Niestety, rocznica ta, przypominająca datę niezwykle ważną w naszej historii, nie zniwelowała głębokich podziałów wśród nas, potomków tych, którzy oddawali życie i tracili zdrowie, aby odzyskać własne niepodległe państwo.
Ojcowie odrodzonego państwa mają na stałe zapisane miejsce w historii. Dokonywali rzeczy wielkich, jednakże zdarzały się im także błędy. W obchodach, które rozpoczęliśmy w 2018 r., a które będą kontynuowane w tym roku, brakuje mi refleksji nad tym, co i dlaczego nam się udało, a w czym się myliliśmy? Byłby to drogowskaz na przyszłość.
Z naszej świadomości wypieramy błędy i łatwo znajdujemy dla nich usprawiedliwienia. Dużo trudniej, a ostatnio prawie wcale, przychodzi nam rozgrzeszenie tych, z którymi się nie zgadzamy. Do znudzenia powtarzam, iż przypominając odzyskanie niepodległości i wszystko to, co zdarzyło się przed i po 1918 r., należy oddawać hołd walczącym bohaterom, ale nie można zapominać o tych, co tworzyli, budowali nowoczesne państwo, bo nie było to łatwe zadanie.
U progu nowego roku powracam po raz kolejny do tematu wkładu inżynierów w cywilizacyjne przemiany w Polsce. Ciągle obserwuję bowiem, pomijanie ich głosu przy podejmowaniu decyzji, w których wiedza i doświadczenie techniczne jest trudne do przecenienia. Z fanfarami media ogłosiły sukces COP w Katowicach. Z pewnością możemy powiedzieć, że zdaliśmy egzamin organizacyjny. Co nie jest bez znaczenia, gdyż na ogół organizacja nie była naszą mocną stroną. Uważa się nas za mistrzów improwizacji. Jednakże w tym przypadku najważniejsza była strona merytoryczna, z której nie do końca można być zadowolonym.
Minister Michał Kurtyka, któremu wszyscy gratulowali – i słusznie – sprawnego przeprowadzenia katowickiego szczytu klimatycznego, za sukces m.in. uznał, iż w podpisanym porozumieniu państwom przyznano prawo do własnego trybu realizacji postanowień. Można by temu przyklasnąć, bo wszyscy cenimy suwerenność. Jednakże wobec stojącej za drzwiami klimatycznej katastrofy potrzeba działania wspólnego i w równomiernym tempie. W tym względzie polskie działania (od lat) są za wolne. Najważniejsze jest znaczące i jak najszybsze zmniejszenie emisji CO2, nawet kosztem ograniczeń i wyrzeczeń. A do tego specjalnej chęci w Polsce – i nie tylko – nie widać. A gdy do tego dodamy przyznaną Polsce w Katowicach „Skamielinę Dnia” (Fossil of the Day), trudno odtrąbić wielki sukces.
W rażących przypadkach zaniedbań w ochranianiu planety przed skutkami wzrostu temperatury o więcej niż 1,5 -2°C trudno ciągle tłumaczyć się, iż poprzednicy również mało zrobili dla poprawy sytuacji. To już nie czas na szukanie winnych, ale pora do natychmiastowego działania. Przyszedł moment, gdy o tym co dalej, decydować powinni specjaliści. Mam tu na myśli fizyków, chemików, biologów i inżynierów oraz fachowców, a nie ideologów głoszących puste hasła czy podejmujących efektowne, ale czy efektywne akcje.
Pytań po COP 24 w Katowicach jest wiele. Czy zrównoważony rozwój jest jeszcze możliwy? Czy po prostu musimy ograniczyć naszą rozbuchaną konsumpcję? I jak to wymusić na producentach i konsumentach? Śledząc działania polityków (nie tylko w Polsce), trudno o optymizm. Jednakże przypominając zagrożenia, jakie stały przed ludzkością na przestrzeni wieków, a z którymi sobie poradziliśmy, wierzymy, iż na pytanie „być czy mieć?” odpowiedź będzie optymistyczna – być!
Ewa Mańkiewicz-Cudny