Wręczanie Polskiej Nagrody Jakości było przez wiele lat świętem elitarnych firm produkcyjnych, bo tylko najlepsze elitarne przedsiębiorstwa mogły być jej laureatami. Z czasem dołączyły do nich organizacje samorządowe, a w ostatnim 10-leciu na liście laureatów znalazły się placówki opieki zdrowotnej. W Święto Niepodległości szefowie wielkich i małych firm, marszałkowie województw, starostowie powiatów, prezydenci miast i dyrektorzy szpitali ciągnęli na Zamek Królewski w Warszawie po odbiór symbolicznych statuetek i dyplomów, które przyznawała ekspercka kapituła wyłoniona przez organizatora Konkursu – Krajową Izbę Gospodarczą. Osobą wręczającą trofea, obok premiera rządu RP lub upoważnionego przez niego ministra, był dr Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej (KIG). Jednak dla obserwatorów i dziennikarzy odpowiedzialnym za Konkurs, jego inicjatorem i mózgiem był ekspert KIG dr inż. Mirosław Recha – wcześniej wieloletni dyrektor Warszawskich Zakładów Telewizyjnych, firmy, w murach której trwa obecnie produkcja pieluch dla niemowląt i osób w podeszłym wieku.
Zapewne zaskoczę niektórych czytelników, gdy napiszę, że Polska Nagroda Jakości – oprócz wielu zalet – przyczyniła się w znaczącym stopniu do napływu zagranicznego kapitału do Polski. Jej laureatem mogła bowiem zostać firma lub organizacja szczycąca się wdrożeniem systemu z serii ISO 9000, a z czasem także ISO 14 000 (ekologicznym) oraz ISO 18 000 świadczącym o przestrzeganiu zasad BHP.
Opowiadał mi jeden z polskich przedsiębiorców, że gdy zjawił się u niego kandydat na inwestora lub nabywcę produktów jego firmy, jednym z pierwszych pytań było: „macie ISO?”. Takich pytań nie zadawał jednak, gdy na hali produkcyjnej lub przy wejściowej bramie zobaczył informację, że firma została przynajmniej wyróżniona w konkursie Polska Nagroda Jakości. Wiadomo, że bez ISO takiej Nagrody nikt nie mógł otrzymać. Rangi tej Nagrodzie dodały m.in. firmy zagraniczne mające swoje zakłady produkcyjne w Polsce. Takim był Zakład Fiata Auto Poland w Tychach. To właśnie ten zagraniczny zakład, jako pierwszy z działających w Polsce, przełamał barierę niemożności i został Laureatem Europejskiej Nagrody Jakości. Nie muszę dodawać, że wcześniej był Laureatem Polskiej Nagrody Jakości, a zasady TQM obowiązywały zarówno w PNJ, jak i Europejskiej Nagrodzie Jakości. Co ciekawe, po nagrodzeniu zakładu w Polsc,e włoski koncern zorientował się, że żaden inny z zakładów tej firmy produkujący auta w Italii, Belgii, Turcji czy jakimkolwiek innym kraju nie został tak uhonorowany. Niedługo po nagrodzie dla tyskiego zakładu Niemcy przeprowadzili analizę awaryjności aut na swoich autostradach i okazało się, że najmniej awaryjnym małym autem została Panda produkowana wówczas właśnie w Tychach.
Znany przedsiębiorca z okolic Warszawy mgr inż. Andrzej Sajnaga, zgłaszający swoje zakłady z Bielska-Białej i podwarszawskich Reguł do PNJ, uważa, że dzięki Nagrodzie były one dużo lepiej traktowane przez odbiorców wyrobów i kooperantów.
Za każdym razem uczestnicy Konkursów PNJ bali się jednak o to, finałowa Gala może być tą ostatnią. Dr inż. Mirosław Recha był energicznym Panem, ale jednak po osiemdziesiątce. Nieszczęście przyszło jednak z niespodziewanej strony. Miejsce (Zamek Królewski) i data (Święto Niepodległości), czyli to, co było atutem organizatorów, stało się jego wielką „wadą”. Grupa VIP-ów, która lubiła być gośćmi spotkań na Zamku, często nie potrafiła wytrzymać siedzenia w Sali Balowej, gdy dobiegały ich odgłosy salw artyleryjskich z Placu Marszałka Piłsudskiego. Ciągnęło ich tam i gdy pojawił się niebezpieczny wirus, to ich wyciągnęło. W tym roku Gali PNJ nie będzie, a czy znikła ona na stałe z kalendarza? To się okaże. Mamy nadzieję, że nie!
Henryk Piekut