U progu lata, gdy fala pandemii opadła, zachłysnęliśmy się luzowaniem obostrzeń i najchętniej zapomnielibyśmy całkiem o koronawirusie. Marzy się nam powrót do tego co było, nawet ze wszystkimi niedostatkami i ułomnościami czasu przedpandemicznego. Wielu uważa, iż jest to możliwe i wymazuje ten czas z pamięci. I może nie jest to złe dla naszego stanu psychicznego, ale czy dobre dla naszej przyszłości? Czy pandemia czegoś nas nauczyła?
Czy półtora roku stanu epidemicznego to jedynie czas przetrwania czy też lekcja na przyszłość i tę dalszą i tę najbliższą? Specjaliści ostrzegają – po lecie może przyjść czwarta fala pandemii. Jak się do niej przygotowuje – i czy w ogóle to robi – władza, a jak społeczeństwo? Mam niestety obawy, że w radosnym uniesieniu bezwarunkowej wolności ciepłych dni nie myślimy o możliwości jesiennego wzrostu zachorowań. „Może nie przyjdzie” – mówimy sobie w duchu, przecież się szczepimy, a wielu z nas koronawirus już przechorowało i nabyło naturalną odporność. Wraz z zelżeniem epidemii wzmagają się ruchy niedowiarków w istnienie COVID-19. „Przecież to zwykła grypa” – mówią.
Szybkie wyprodukowanie szczepionek potwierdziło, że wydatki ponoszone na naukę (w Polsce zawstydzająco niskie) są jedną z najpotrzebniejszych inwestycji. Ich rezultatem jest bowiem ochrona naszego życia i zdrowia. A podobno instynkt samozachowawczy jest najsilniejszy! Znakomitą większość badań potrzebnych do opracowania szczepionek i technologii niezbędnych do ich produkcji przeprowadzono wiele lat wcześniej, były znane od dłuższego czasu i sprawdzone wielokrotnie. Gdyby tych badań nie było, na szczepionkę czekalibyśmy kilka lat, a odporność zbiorową uzyskali w wyniku przechorowań i … niestety śmierci milionów ludzi.
Dlaczego wracam do tematu pandemii, która obecnie jest na krzywej opadającej i o której chcielibyśmy wszyscy zapomnieć? No właśnie, słowo zapomnieć jest tu kluczowe. Przerabialiśmy je już latem 2020 r., gdy – jak niektórzy twierdzili – zwyciężyliśmy koronawirusa. A potem przyszła jesień, druga fala, zima z trzecią falą i trzeba było „zamknąć” gospodarkę i życie społeczne po raz kolejny. Nadzieję dawały szczepionki, które w szczycie trzeciej fali chciała przyjmować większość społeczeństwa. Ale gdy fala zaczęła opadać znów odżyła kampania antyszczepionkowców, ludzi, którzy nie wierzą nauce, wynikom badań i opiniom specjalistów. Dla nich pojedyncze przypadki powikłań po szczepieniu są pretekstem do kwestionowania dorobku nauki. Toteż pomimo że wiele osób już się zaszczepiło, a wielu przechorowało, daleko jeszcze do pełnej odporności populacyjnej. Szczególnie, że tzw. ozdrowieńcy po pewnym czasie tracą odporność i też powinni się zaszczepić.
W majowym numerze Przeglądu Technicznego prześledziliśmy historię rozwoju szczepionek i praktycznie opanowania większości chorób szybko się rozprzestrzeniających. Historia ta powinna być najlepszym dowodem skuteczności szczepień w walce z epidemiami. Dostępność szczepionek i radykalny spadek liczby zachorowań nie oznacza jednak, że COVID-19 „spasował” i odszedł w niebyt. Zostanie z nami, już na zawsze, jak grypa, i tylko od nas zależy jak się przed nim zabezpieczymy.
Na początku epidemii wielokrotnie było powtarzane zdanie: „świat po pandemii nie będzie taki sam”. Nie miało to oznaczać jedynie negatywnych skutków ekonomicznych czy demograficznych wywołanych wirusem COVID-19, które z czasem zostaną usunięte. Chodziło o głębszą zmianę w sposobie życia i gospodarowania zasobami ziemi tak, by przygotować ludzkość do ewentualnych kolejnych epidemii, nieuchronnych zmian klimatycznych i społecznych.
Dziś, gdy nie straszą nas liczby zakażeń i zgonów, nie bardzo chcemy zmieniać stare porządki i z zachwytem powracamy do stylu życia, do którego byliśmy przyzwyczajeni. Historia zna wiele przypadków, gdy ludzkość zamykała oczy na dające się przewidzieć zagrożenia. Dlatego też, ciesząc się z lata i praktycznie braku obostrzeń, miejmy na uwadze, że jesień i zima mogą być gorsze. Spróbujmy się do tego gorszego mądrze przygotować
Ewa Mańkiewicz-Cudny