Niebo nad głową: Jesienne planety i planetki


07-10-2017 19:15:59

Kapryśne, czasami wręcz burzliwe lato, długo pozostanie w pamięci, zwłaszcza tych, którym dane było znaleźć się w bezpośrednim zasięgu skrajnie gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Miejmy nadzieję, ze jesień oszczędzi nam takich pogodowych ekscesów. Astronomiczna jesień nastała wraz z osiągnięciem przez Słońce punktu równonocy jesiennej, czyli punktu Wagi, w naszych czasach usytuowanego w zachodnich rejonach gwiazdozbioru Panny. Przypomnę, że to efekt powolnego przesuwania się tego i trzech pozostałych kardynalnych punktów ekliptyki, czyli pozornej drogi Słońca na tle gwiazd, wskutek zjawiska precesji osi ziemskiej. Przez ponad 2 tysiące lat od ustalenia podziału ekliptyki na 12 znaków zodiaku, cofnęły się one o mniej więcej jeden gwiazdozbiór.

W znak Wagi Słońce wkroczyło 22 września o godzinie 22.02, jednak do faktycznego zrównania dnia z nocą doszło dopiero 2,5 doby później: dokładnie 12-godzinny dzień mieliśmy 25 września, podczas gdy pierwszy dzień jesieni był jeszcze o 21 minut dłuższy od nocy. Tegoroczna jesień nie jest zbyt dobrym czasem na obserwacje na niebie dwóch największych planet–olbrzymów. Jowisz znika z wieczornego nieba już u progu jesieni, by pojawić się ponownie krótko przed świtem dopiero w pierwszej połowie listopada. Saturn, z początku zachodzący około 2 godzin po zmierzchu z początkiem grudnia znika z nieba całkowicie. Dzięki wrześniowej opozycji Neptuna i październikowej Urana – w jesiennych konstelacjach Wodnika i Ryb, to właśnie te dwie planety dominują teraz na niebie przez większą część nocy. Niestety gołym okiem raczej nie dostrzeżemy nawet jaśniejszego Urana, a co dopiero jeszcze prawie 8 razy ciemniejszego Neptuna. By namierzyć na nie, choćby amatorski, teleskop, niezbędnym wydaje się jakiś astronomiczny program komputerowy. Nic więc dziwnego, że Urana, choć wcześniej niejednokrotnie obserwowanego, ale branego za jedną z gwiazd, jako planetę odkryto dopiero w 1781 roku. Na odkrycie Neptuna, na podstawie wcześniejszych wyliczeń położenia dużego obiektu, zakłócającego ruch orbitalny Urana, trzeba było poczekać jeszcze do roku 1846.

Ciekawiej przedstawia się jesienne poranne niebo, gdzie królują Wenus z Marsem. Mimo, że w tym czasie jej jasność jest bliska minimum, to i tak, jako zawsze najjaśniejszą wśród planet, możemy cieszyć się Wenus prawie do połowy grudnia, gdy jednak wschodzić już będzie dopiero o świcie. Początkowo również w minimum jasności, 180 razy ciemniejszy Mars, powoli zwiększa czas swej widoczności, głównie dzięki coraz późniejszym wschodom Słońca, pod koniec jesieni nieco jaśniejszy, wschodzi już 4 godziny przed świtem. Nocą z 5 na 6 października Wenus zbliży się na niebie do Marsa na zaledwie 0,2°, jednak spotkanie to zobaczyć będzie można dopiero po ich wschodzie, około 2 godzin przed wschodem Słońca, gdy jednak nadal będą bardzo blisko, 0,3° od siebie. W nieco trudniejszych dla obserwacji warunkach, 5,5 tygodnia później przypada równie bliska koniunkcja Wenus z tylko 7-krotnie ciemniejszym od niej Jowiszem. Największe zbliżenie nastąpi 13 października rano, już za dnia, ale 3,5 godziny wcześniej, krótko po ich wschodzie i jeszcze przed świtem, Mars i Jowisz będą już niemal tak samo blisko, 0,3° od siebie. 

Mars będzie planetarnym bohaterem przyszłego roku, dzięki przypadającej 27 lipca kolejnej, z powtarzających się co 15–17 lat, wielkiej opozycji, co wobec szczególnie małej w takiej sytuacji odległości od Ziemi i 60-krotnie większej niż obecnie jasności Czerwonej Planety, zapewni doskonałe warunki jego widoczności, zwłaszcza w miesiącach letnich. Warto wymienić jeszcze dwa obiekty, które w końcu października znajdą się w opozycji. To, odkryte w I połowie XIX wieku, planetoidy: (2) Pallas i (7) Iris – ich numery informują o kolejności ich odkrycia. Opublikowana w 1772 roku, prosta arytmetyczna zależność, której podlegają odległości planet od Słońca, znana jako reguła Titiusa–Bodego, pozwoliła przewidywać, gdzie szukać dalszych planet, poza orbitą Saturna. To wybitnie pomogło w odkryciu już 9 lat później Urana. Reguła wskazywała też na lukę pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza, więc rozpoczęto również intensywne poszukiwania krążącej tam nieznanej planety.

Pierwszy sukces nadszedł 1 stycznia 1801 roku, w pierwszym dniu XIX stulacia – znaleziono nową planetę, którą nazwano Ceres. Ale już rok natrafiono na drugą, Pallas, o podobnej orbicie, za kolejne 2 lata Juno, a jeszcze 3 lata później najjaśniejszą z nich Westę. Ilustracja przedstawia porównanie ich rozmiarów. Miarka przebrała się, gdy w 1845 roku odnaleziono piątą, a w 2 lata później aż trzy kolejne „planety”. Wtedy nie było już innego wyjścia, stworzyć dla nich nową grupę obiektów – tak „zrodziły się” planetki, czyli planetoidy. Oficjalna liczba zatwierdzonych obecnie odkryć planetoid, lada miesiąc osiągnie pół miliona, w kolejce czeka ponad 200 tysięcy następnych. W 2009 roku planetoidę (1) Ceres zakwalifikowano do jeszcze jednej nowej grupy – planet karłowatych, w której znalazł się m.in. również Neptun, do niedawna dziewiąta planeta Układu Słonecznego.

Wspomnianą wcześniej planetoidę (2) Pallas możemy najłatwiej zaobserwować przez amatorski teleskop, w środku nocy na przełomie października i listopada, kilkanaście stopni ponad horyzontem w gwiazdozbiorze Erydanu, zaś ponad 3-krotnie jaśniejszą (7) Iris – nawet przez lornetkę i przez całą noc, w konstelacji Barana.

Na więcej informacji o tym, co na bieżąco dzieje się na naszym niebie, zapraszam do audycji Gwiaździarnia Pana Jana, w każdą sobotę krótko po godzinie 20.00, w Radiu Katowice (102,2 MHz lub www.radio.katowice.pl).

                                                                                                                                                                         Jan Desselberger

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Porównanie rozmiarów pierwszych czterech planetoid

 

Komentuje Waldemar Rukść

eNOT.pl - Portal Naczelnej Organizacji Technicznej | eNOT.pl