Architekt projektujący dom mieszkalny ma – zdaniem niektórych inżynierów – znacznie łatwiejsze zadanie niż architekt zieleni projektujący ogród. Ten bowiem musi nie tylko wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał obiekt w dniu oddania go do użytku, ale także przewidzieć, jak ogród będzie wyglądał za 10, 20 czy nawet 50 lat.
Do tego nie wystarczy wiedzieć, jak dana roślina wygląda dzisiaj, ale trzeba przewidzieć, w jakim tempie dane drzewo będzie rosło, jak przez całe lata będzie się zmieniać jego wygląd ogólny oraz kolorystyka.
To, co łączy architekta projektującego domy z tym od ogrodów, to fakt, że jeden i drugi mają swój indywidualny styl, który można rozpoznać nawet na pierwszy rzut oka. Panie Bożena Plewka i Magdalena Miszkurka, obsługujące klientów w największym w Polsce sklepie należącym do firmy „Bracia Dębscy” na Lubelszczyźnie, twierdzą, że gdy zjawia się konkretny projektant ogrodów, wiedzą z góry, jakie rośliny będzie wybierał. Warto więc przy zamówieniach poprosić o zaprezentowanie projektu, a najlepiej wizji ogrodu za kilka lat. Unikniemy wtedy wpadki, płacąc za projekt obiektu, który z czasem nie będzie nam odpowiadał.
Kupują oczami
„Złoty Inżynier Przeglądu Technicznego” Andrzej Dębski na pytanie, co się dzisiaj podoba klientom, odpowiada: klienci detaliczni wybierają oczami. Przyjeżdżając wiosną w okresie kwitnienia różaneczników, wybierają azalie i rododendrony. Gdy zjawią się w okresie pojawiania się przyrostów na iglakach, nabywają posrebrzane czy inne świerki oraz oryginalne odmiany sosen, a także jodły japońskie z szyszkami w kształcie świeczek. W lipcu czy sierpniu największą popularnością cieszą się hortensje (ostatnio najbardziej bukietowe), które będą kwitły do przymrozków, a gdy się je zetnie przed przemarznięciem, mogą upiększać mieszkania w roli suchych bukietów.
Wybór tej ostatniej grupy kwiatów należy więc do najbardziej praktycznych. Wiosenni klienci bywają natomiast bardzo zawiedzeni, gdy posadzą w maju pięknie ukwieconą azalię, a już po kilku dniach zostaje z niej drobnolistny krzew, który trzeba pielęgnować i chronić przed suszą czy mrozami do następnej wiosny. Co innego z różami. Większość odmian róż rosnących w Polsce zakwitać może dwa, a czasami nawet trzy razy w trakcie sezonu wegetacyjnego (negatywny wyjątek stanowią odmiany pnące). Wystarczy je mądrze przycinać – zaraz po ich przekwitnięciu lub w jego trakcie. Ta ich cecha oraz doceniane piękno i zapach decydują zapewne o tym, że różne są najchętniej wybieranymi kwiatami do nasadzeń zdobiących nie tylko ogrody, ale także domostwa, a nawet firmy. Oprócz róż dużą popularnością cieszą się żurawki – byliny o różnobarwnych liściach od bardzo jasnej żółci po ciemne bordo.
Wielokolorowość ogrodu można łatwo uzyskać, wybierając weigele (ich polska nazwa to krzewuszki cudowne). Te popularne krzewy ogrodowe mają kwiaty w bardzo różnych kolorach, pachną, a na dodatek, po odpowiednim przycięciu, zakwitają jesienią po raz drugi. Takimi dwukrotnie kwitnącymi krzewami są kolorowe (fioletowe) akacje. Mają jednak wadę –nie pachną i nie są oblatywane przez owady, zwłaszcza pszczoły.
Wygląd czy zapach?
Sklep Braci Dębskich odwiedziłem pod koniec czerwca, gdy piękny zapach rozsiewały kwitnące jaśminy. Co ciekawe, niezbyt interesowały one potencjalnych nabywców, którzy byli bardziej zaciekawieni wyraziście kwitnącymi jaśminowcami – niby podobnymi, ale już uszlachetnionymi. Takie uszlachetnienie – niestety – zazwyczaj pozbawia kwiaty zapachu, a bywa, że przestają być miododajne. Obserwując dwie odmiany lip: grubolistną i drobnolistną, dostrzegłem pszczoły wyłącznie na tej naturalnej, drugiej odmianie.
Lipy czy inwazyjne akacje, to drzewa nienabywane ostatnio zbyt chętnie. Zdaniem Bożeny Plewki, z liściastych drzew najchętniej sadzi się klony, które występują w wielu odmianach, zaś te z rozjaśnionymi obrzeżami liści, są wręcz piękne, aż szkoda, że je tracą na zimę.
Od kilku lat sadzi się w naszych ogrodach oraz w miejscach publicznych (nawet przy dworcach PKP) pochodzące z USA, ale rosnące także w Chinach katalpy. Zwłaszcza tworząca kule szczepiona odmiana nana jest coraz chętniej sadzona. Katalpy zdobią nie tylko ogromne liście, ale także piękne (białe lub różowe) kwiaty, a zimą długie owocostany w kształcie strąków. Niestety, drzewa te są „łyse” do połowy czerwca i szybko tracą liście jesienią, bez kolorowej zmiany barw, jak np. sumaki lub dęby bezszypułkowe czy klony.
Z „łysością” w ogrodach skutecznie walczą natomiast wszechobecne perukowce podolskie. Dość długo zdobią je różnokolorowe kwiatostany-peruki, a gdy ich brak, kolorowe listki też ubarwiają ogród.
Jaki żywopłot?
Czerwiec, gdy piszę ten tekst, to okres pielęgnacji, a w zasadzie pierwszego strzyżenia żywopłotów. Niestety cięcia trzeba zazwyczaj powtarzać trzykrotnie. Przerośnięty żywopłot przestaje spełniać swoją ozdobną rolę, ale gdy chcemy, aby spełniał raczej rolę osłony przed wiatrem lub gapiami, pozwólmy mu rosnąć wyżej. Najpopularniejszą rośliną żywopłotową w Polsce jest lubiący cięcia ligustr, a np. na Słowacji czy w Czechach żywopłotowym drzewem bywa… świerk. Ten iglak stanowi osłonę przez cały rok, a „nasz” tylko ligustr od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Za to np. żywopłot z liściastego czerwonego buka utrzymuje osłonę zasuszonymi liśćmi nawet zimą.
Wiosną pięknie prezentują się natomiast żywopłoty z żółto kwitnących forsycji. Na niskie osłony coraz częściej trafiają różne odmiany wspaniale kwitnących: tawuły lub tawułki.
Wręcz idealne są ozdobne żywopłoty z liściastych, ale zimozielonych bukszpanów. Mają jednak dwie zasadnicze wady: są bardzo drogie oraz bardzo wolno rosną. Piękne aleje bukszpanowe można podziwiać np. w Wiedniu przed pałacem cesarskim lub w stolicy Holandii.
Nie radzę natomiast stosować innej rośliny zimozielonej –hedery helix – jako osłaniającej np. ogrodzenia z siatki. Przy spadku temperatur do ok. minus 20°C roślina ta przemarza i wygląda brzydko, odrastając dopiero po dwóch latach.
Występujące – od czasu do czasu – ostre zimy odstraszyły wielu bogatych Polaków od nasadzeń ogrodów wieloma egzotycznymi gatunkami. Ostatnio chętniej wybierają oni pięknie ukształtowane przez specjalnych „fryzjerów” iglaki. Co prawda wymagają one systematycznego przycinania, ale nie przemarzają, zaś „fryzjerską” robotę wykonuje zazwyczaj wynajęty ogrodnik, a nie bogaty właściciel ogrodu. Tak więc polskie ogrody przyszłości będzie porastać głównie rodzima roślinność oraz te gatunki drzew, bylin, kwiatów i traw, które dobrze znoszą chimeryczne polskie zimy.
Henryk Piekut