Wieś Łowkowice k. Kluczborka położona jest w województwie opolskim, na terenie dawnego zaboru pruskiego. Jej nazwa dziś prawie nikomu nic nie mówi. Niemcy w czasach nazistowskich zmienili słowiańską nazwę wsi na Bienendorf („pszczela wieś") – zaborca docenił fakt, że tutaj urodził się największy pszczelarz w historii, ksiądz Jan Dzierżon, który nigdy nie zaprzeczał, że jest Polakiem, mimo że dostawał od Prusaków (a także od cara i księcia Hesji) rozmaite ordery. Dziś więc wieś powinna się nazywać Pszczelno. Na szczęście wprowadzono nazwę Dzierżoniów dla całkiem sporego powiatowego miasta. Ksiądz Dzierżon pozostaje jednym z najpożyteczniejszych dla ludzkości polskich wynalazców. Kopernik nie ma swojego miasta, a Dzierżon ma. Nie dlatego, że skonstruował nowoczesny ul skrzynkowy (1845) i doprowadził do zwielokrotnienia produkcji miodu i wosku na świecie, a nawet nie dlatego, że odkrył dzieworództwo pszczół. Tym ostatnim zresztą zwrócił uwagę światowej nauki na fakt, że genetyka nie jest prostą wiedzą i kryje wiele tajemnic, których rozwikłanie otwiera być może przełomowe perspektywy medyczne. Odkrył optymalne odległości między plastrami i ścianami (1 i 4/8 cala od środka górnej beleczki jednej ramki do środka następnej). Wprowadził tzw. snozy (górne beleczki plastrów), do których później doczepiono sztuczne ramki ułatwiające pszczołom budowę plastrów i inne elementy ula, zainaugurował pszczelarstwo jako formę gospodarki hodowlanej.
Dzierżon zasłużył się czymś jeszcze bardziej specjalnym. Otóż „oswoił" wynalazczość i nadał jej po raz pierwszy rys ekologiczny. Nic z tego, co zdziałał, nie służyło przymusowi i utrapieniu zwierząt, nie stanowiło gwałtu na przyrodzie. Przeciwnie; pszczoły przyjmowały z entuzjazmem wszystko cokolwiek wymyślił i potrafiły się odwdzięczyć. Złagodniały, ponieważ skrzyżował je z odmianą włoską, mniej agresywną. Gwałtowny rozwój pasiek od XIX w., jaki zawdzięczamy Dzierżoniowi, miał ogromny wpływ na wegetację roślin na całym świecie. Niektóre wielkie uprawy nie byłyby wręcz możliwe bez zapylania kwiatów przez pszczoły. Dzierżon zmienił wizerunek pszczelarza-bartnika. Barć pochodzi od zbierania – pszczoły zbierają, a potem im się „podbiera", czyli po prostu podkrada. To była główna czynność bartnika poza zasłanianiem dziupli w drzewach, by nie osiedlały się tam ptaki. Z kolei słowo „ul", występujące tylko w językach wschodnio-słowiańskich, oznacza dziurę, dziuplę, przesmyk (stąd „ulica"). Rewolucja dzierżoniowska polegała na tym, że zadbał przede wszystkim o rozwój rodzin pszczelich, o zapewnienie im komfortowych warunków, o jakich w naturze nie mogły marzyć. Słowo „ul", zwykła dziura tu nie pasuje, to raczej apartament.
W zamian pszczelarz zyskiwał wydajną pracę. Był pracodawcą idealnym, jaki nie zdarza się wśród tych, którzy zatrudniają ludzi. Mógł stanowić dla nich przykład w epoce rozbuchanego kapitalizmu.
Następnie wzbogacił profil wynalazcy-technika o sielskie i epikurejskie cechy: spokojny człowiek w białej kapocie i kapeluszu przechadza się, doglądając pasieki. Mimo woli przychodzi na myśl, że to nie może być zły człowiek. Ten profil wynalazcy-ekologa i wynalazczości jako działania wzbogacającego naturę, odległy od „twardej inżynierii", staje się dziś coraz bardziej atrakcyjny.
Niestety Jana Dzierżona spotkał los typowy dla polskiego wynalazcy; tylko fachowcy go znają, a na świecie za główną postać uważany jest Amerykanin Lorenzo Langstroth, który dziesięć lat później konstrukcje uli przezornie opatentował. Dzierżoniowi nie przyszło to do głowy. Wydał drukiem sporo ważnych prac, ale kto o nich pamięta? Cały świat natomiast zna Maurycego Maeterlincka i jego „Życie pszczół" jako symbolistyczną paralelę społeczeństwa. Oto cytat: „Pszczoły to dusza, dusza lata, to zegar znaczący okres dosytu i bujności życia, to skrzydło polatującej woni, to samoświadomość promieni słońca, to pobrzęk jaźni ogarniającej świat, to pieśń atmosfery przeciągającej się rozkosznie na wygodnej leży, a przelot ich jest wiadomym znakiem, motywem muzycznym owych niezliczonych radości i upojeń rodzących się z ciepła i żyjących w światłości". Można tak długo, tylko po co? Lepiej zająć się pszczołami, które wymierają. Czekając na nowego Dzierżona.
Zygmunt Jazukiewicz