Wina z tego samego szczepu mogą się znacznie różnić smakiem między sobą. Przekonałem się o tym ostatnio na przekrojowej degustacji win ze szczepu Sauvignon Blanc.
Za ojczyznę tego szczepu uważa się Bordeaux, ale dziś najlepsze wina SB powstają w Dolinie Loary (apelacje Pouilly-Fumé i Sancerre). Wina stamtąd uważa się za światowy wzorzec Sauvignon Blanc, chociaż ostatnio apelacje te próbuje „wygryźć" z tej pozycji region Marlborough w Nowej Zelandii. Francuskie Sauvignon Blanc są przy tym zazwyczaj dość delikatne, z niuansowymi nutami agrestu i pokrzywy, a te z Nowej Zelandii charakteryzują się większą ekspresją i mają często więcej ciała oraz rozwijają bardziej agresywne, cierpko-roślinne nuty.
Sauvignon Blanc uprawia się obecnie również w Austrii, Słowenii i włoskim Friuli oraz w Kalifornii, Chile, RPA i Australii.
Degustacja, przygotowana przez Michała Misiora, prowadzącego blog „Wine Trip Into Your Soul", objęła 17 win od 10 importerów.
Sauvignon Blanc z Bordeaux okazały się poprawne, ale bez rewelacji. Pierwsze z nich, Despagne Parcelle Bordeaux Blanc 2013 (32 zł) miało pokrzywowo-cytrusowy nos oraz eleganckie, lekko kwasowe, ale dobrze zrównoważone (choć dość płaskie) usta.
Drugi „bordos" - Chateau Les Reullies Sauvignon Blanc 2013 (Marek Kondrat, 35 zł) był już winem bardziej złożonym, o morelowo-nektarynkowym nosie i zdecydowanych ustach.
Dolinę Loary reprezentowały: Eric Louis Pouilly-Fumé 2013 (89 zł) i Domaine Devault La Chaise Touraine Sauvignon 2014 (36 zł). Lepszym z nich okazało się (o dziwo!) Touraine, które cieszyło równowagą; miało też cytrusowo-agrestowy nos z nutkami owoców egzotycznych, dużo ciała i niezłą mineralność.
Francuską część podróży po Sauvignon Blanc zakończyłem winem Pascal Bouchard Amand SB 2012 z Burgundii (54 zł). Podobało mi się - miało owocowo-kwiatowy nos z nutkami moreli (może tylko trochę za mało intensywny) oraz dużo ciała i doskonałą równowagę.
Kolejna para zaprezentowanych na degustacji Sauvignon Blanc pochodziła z Austrii; były to: Netzl SB Schuttenberg 2011 i Peter Skoff SB Klassik 2013 (obydwa po 69 zł). W pierwszym z nich w nosie i ustach wyraźnie dominowała beczka, natomiast drugie, choć też beczkowane, było bardziej kwasowe i świeższe.
Kontynuując podróż po Europie, zdegustowałem w następnej kolejności pochodzące ze Słowenii wino Gomila Single Vineyars Selection Sauvignon Blanc 2013 (58 zł). Miało sporo ciała, dobrą kwasowość, mineralność i fantastyczną wręcz ekspresję.
Ostatnie europejskie Sauvignon Blanc, zaprezentowane na opisywanej degustacji, pochodziło z kraju, w którym ten szczep uprawia się jeszcze rzadko – z Niemiec. Było to Fitz-Ritter Durkheim SB (50 zł); miało elegancki nos Sauvignon z chłodnego klimatu, było świeżutkie, miało świetną kwasowość i choć nie było specjalnie ekspresyjne, nadrabiało to elegancją.
Po objechaniu Europy pora była wybrać się za morze, a konkretnie do RPA, po wino Altygedacht Sauvignon Blanc 2012 (58 zł), które – jak się okazało – miało dużo ciała, dobrą równowagę i świetnie wbudowaną kwasowość. Jedyne, czego w nim trochę brakowało, to świeżości, natomiast ciut za dużo było beczki.
Na koniec pozostawiłem sobie do opisu jedno wino z Nowej Zelandii: Sileni SB 2014 (Trezor wines, 49 zł), które odebrałem jako niesamowicie wręcz dobre – zniewalająco ekspresyjne, z charakterystycznym, pokrzywowo-morelowym nosem, mnóstwem ciała w ustach i świetnie zaznaczoną kwasowością, złożone i długie.
Wina z tego samego szczepu mogą być – jak widać – bardzo różne. Co więc robić, by uniknąć błędów? Starać się jak najwięcej degustować, żeby na tej podstawie określić swoje winne preferencje. No i jeszcze jedno: trzeba szukać dobrych okazji cenowych, bo nie zawsze droższe musi być lepsze. Na zdrowie!
winny maniak