Dobiega końca lato, z którego w pamięci zostaną nam trudne do zniesienia upały i towarzyszące im coraz częściej niespotykane wcześniej w takiej skali i liczbie zjawiska atmosferyczne. Na to wszystko nakłada się nieoficjalna kampania wyborcza nazywana prekampanią, w której więcej było złych emocji niż dobrych propozycji. Może też dlatego początek roku szkolnego, który nas mających lata szkolne za sobą, przenosi na chwilę w lata młodzieńcze, przeszedł prawie niepostrzeżenie. Zacierają się w pamięci chwile złe, lęki, a powraca uczucie, że podołamy każdemu zadaniu i przebudujemy świat.
Proszę wybaczyć te trochę górnolotne sformułowania, ale otaczająca nas rzeczywistość: zmiany klimatyczne, kryzysy polityczne i ekonomiczne, wojna na Ukrainie oraz zarysowujący się znów podział świata na dwa obozy nie napawają optymizmem. Jeśli do tego dodamy wewnętrzny podział nas Polaków to naprawdę chciałoby się uciec w przeszłość lub kosmos. Tę ostatnią możliwość będzie mógł prawdopodobnie zrealizować na razie jeden Polak – Artur Chmielewski. My zaś zostajemy tu na Ziemi, a z nami ostatnie tygodnie kampanii wyborczej.
Jej przebieg już na samym początku odbiegał od przyjętych standardów „walki” na merytoryczne argumenty. Dominują bowiem coraz bardziej narastające emocje i to one niestety mogą w dużej mierze wpłynąć na nasze decyzje wyborcze. A emocje w żadnych sprawach nie są i nigdy nie były dobrym doradcą.
Organizacje inżynierskie miały i mają apolityczność zapisaną w statutach. Nie oznacza to jednak, iż ich członkowie nie mają swoich preferencji politycznych. Polskie środowisko techniczne już w czasach II RP, która nie była wolna od ostrej politycznej walki, starało się sprowadzić dyskusję o przyszłości państwa do merytorycznych rozwiązań gospodarczych. Dokonania inżynierskie II RP są tego najlepszym dowodem, a materiały i uchwały kongresów techników z tamtych czasów wyraźnie to potwierdzają. Uczestnicy ówczesnych inżynierskich debat, chociaż brali w nich udział zwolennicy różnych opcji politycznych, (często mocno skonfliktowanych) potrafili się porozumieć w sprawach naukowych, technicznych i gospodarczych. Do konsensusu dochodzono często po długich dyskusjach i sporach. Ich podstawą nie była bowiem chęć „dokopania” oponentowi, ale wiedza. Uważano, że to ona powinna być fundamentem budowy i rozwoju państwa.
Po II wojnie światowej środowisko techniczne wypracowało wiele merytorycznych opracowań dotyczących odbudowy państwa, jego infrastruktury technicznej i gospodarki. I pomimo nacisków politycznych nie zawsze były one po myśli władzy. A wraz z narastaniem negatywów gospodarki centralnie sterowanej środowisko techniczne pokazywało je na łamach Przeglądu Technicznego, publikując raporty pokazujące absurdy gospodarcze PRL.
Po przemianach ustrojowych 1989 to właśnie środowisko techniczne skupione w FSNT-NOT z obawy o prawidłowość niektórych rozwiązań transformacji gospodarczej podjęło w 1993 r. decyzję o starcie, jako organizacja społeczna, w wyborach do parlamentu, co okazało się nienajlepszym roziązaniem. Nie było to najlepsze rozwiązanie. Wprawdzie wcale niemało osób z technicznym wykształceniem wystartowało w wyborach to jednak nie reprezentowały one wspólnoty inżynierskiej, lecz określone środowiska polityczne.
FSNT-NOT starała się więc stworzyć ponadpartyjne parlamentarne porozumienia inżynierów, co owocowało udziałem polityków w konferencjach i kongresach oraz konsultacjami ze środowiskiem w sprawach technicznych standardów dostosowania naszej gospodarki do wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Bardzo znaczącym i niewątpliwie pozytywnym rezultatem współpracy środowiska technicznego z władzą było m.in. powierzenie FSNT-NOT prowadzenia przez 15 lat programu projektów celowych dla mśp. Był on sukcesem nie tylko naszej organizacji, ale gospodarki.
Przypominam ten czas i te sprawy, bo przed nami kolejne wybory. Chciałoby się, aby w naszym parlamencie nie zabrakło pragmatycznie myślących twórców cywilizacji, którzy potrafiliby w sprawach nauki, techniki i gospodarki porozumiewać się w oparciu o wiedzę, a nie polityczne sympatie, Chcę wierzyć ,iż jest to jeszcze możliwe.
Ewa Mańkiewicz- Cudny,
prezes FSNT-NOT