Zima nadal trwa, więc po krótkiej świątecznej przerwie wracam do mocniejszych trunków i dziś kilka słów o koniaku.
Koniak jest destylatem gronowym produkowanym od dawna we francuskiej prowincji Cognac. Destylaty powstające podobną metodą, ale gdzie indziej, określane są mianem „brandy” lub „winiak”. Nie muszą być gorsze, ale prestiż już niestety nie ten…
Prawdziwe koniaki destyluje się dwukrotnie metodą okresową, co wprawdzie oznacza konieczność oddzielania tzw. przedgonów i pogonów i oznacza zmniejszenie wydajności, ale za to znakomicie poprawia jakość. Ta jakość bierze się zresztą również z długiego dojrzewania w odpowiednio dobranych, nowych beczkach dębowych. Destylat wlewany do nich jest przezroczysty jak wódka, a dojrzały destylat – już bursztynowy, przy czym w trakcie dojrzewania zmienia się nie tylko jego kolor, ale i smak. W trakcie tego procesu, trwającego zazwyczaj kilka lat, z beczek odparowuje rocznie 1-3% alkoholu; traconą część nazywa się „działką dla aniołów”.
Gotowy koniak, będący przeważnie mieszaniną destylatów z różnych działek i różnych lat, może trafić do sklepów najwcześniej wtedy, kiedy jego najmłodszy komponent „zaliczy” 2,5 roku dojrzewania. Okres ten bywa zresztą wydłużany i w koniakach klasy VS (Very Superior) wynosi do 4,5 roku, w klasie VSOP (Very Superior Old Pale) – od 4,5 do 6,5 roku, a w ekskluzywnej klasie XO (Extra Ordinary) – powyżej 6,5 roku. Najstarsze komponenty, dodawane do koniaków w celu poprawy ich smaku (ale w niewielkich ilościach, bo przechowywanie kosztuje, a aniołowie są z każdym rokiem coraz bardziej zachłanni), mogą mieć dziesiątki, a nawet setki lat. Piwnice producentów koniaku są wyjątkowo przepastne!
Kiedy mówimy „koniak”, z nazwą tą kojarzy się nam najczęściej kilka marek o globalnym znaczeniu: Henessy, Martell, Courvoisier czy Camus. Tymczasem, obok nich istnieją dziesiątki marek mniej znanych, zwłaszcza poza granicami Francji – i to właśnie one (jak twierdzi wielu koneserów) reprezentują prawdziwego ducha francuskiego koniaku. Z kilkoma spośród nich miałem szczęście zetknąć się w ostatnich latach.
Szczególnie miło wspominam np. rodzinę koniaków Chateau de Beaulon (7-letni, 12-letni i rarytas – Vintage ’71). Pierwszy z nich wyróżniał się świeżym, wręcz owocowym smakiem z niuansami kwiatowymi i wyczuwalnymi nutkami przypraw oraz drewna z beczki, drugi – bardziej pachniał migdałami, brzoskwiniami i cynamonem, a w jego smaku dało się wyczuć nutkę pomarańczową, natomiast w trzecim urzekły mnie wręcz nutki orzechów laskowych, gałki muszkatołowej i gruszki (nos) oraz wanilii i rodzynek, jak również niesłychana wręcz „okrągłość” (usta).
Równie miło zapisało się w mej pamięci spotkanie z koniakami bardzo aktywnej na polskim rynku firmy Domaine du Breuil. Grand Breuil VSOP Fine Champagne był łagodny i tchnął świeżością, Campagnere VSOP Fine Champagne – nieco słodszy i jeszcze bardziej esencjonalny, a Grand Breuil XO Napoleon stanowił ukoronowanie całej serii.
Trzecie z moich „koniakowych” wspomnień dotyczy rodziny koniaków „Jules Gautret” (VS, VSOP, 10-letni, XO, EXTRA i Cuvee Speciales), a czwarte – koniaków „Delpech Fougerat” (VS, VSOP, Napoleon i XO). Były znakomite, ale o ich zaletach (równowaga i bogactwo smaków) nie będę się rozpisywał, żeby nie stać się nudnym. Jeśli którykolwiek z czytelników “PT” natknie się kiedyś na któryś z nich – niech bierze w ciemno i niech go nie przeraża cena, bo w końcu koniaku nie pije się tak, jak wino (butelka wystarcza na znacznie dłużej).
A skoro jesteśmy już w prowincji Cognac, nie od rzeczy byłoby dodać, że większość producentów koniaku oferuje poza nim jeszcze coś – Pineau des Charentes. Jest to wino likierowe typu mistella, którego alkoholową podstawę stanowi destylat winny. Wg lokalnej legendy, jego twórcą był pewien producent koniaku, który – przez roztargnienie i bez świadomości tego, co robi – wlał sok z winogron do beczki zawierającej resztkę koniaku i pozostawił ją tak na kilka miesięcy. Zawartość beczki po tym czasie okazała się zachwycająca, a produkowane tą metodą wina Pineau des Charentes zdobyły sobie w międzyczasie silną pozycję rynkową.
Zachęcam do delektowania się unikalnymi koniakami i Pineau des Charentes – byle z umiarem, boto trunki mocniejsze niż zwykłe wino!
winny maniak