Zestawiając rozwiązania najlepiej charakteryzujące czas, w którym żyjemy, z pewnością nie możemy pominąć monitoringu technicznego. Monitor (z łaciny) oznacza „upominający” (stąd też „monit”), a więc monitoring to byłby „upominacz”. Monitor był pierwszą polską gazetą założoną w 1765 r. przez luminarzy Oświecenia pod patronatem królewskim i wychodził przez 20 lat. Dwa razy w tygodniu „upominał” czytelnika, besztając ciasnotę umysłową, rozpasanie, pijaństwo i złe nawyki.
Dziś monitoring to raczej śledzenie zagrożeń i potępianych zachowań w celu dyscyplinowania ich sprawców, a więc w jakimś stopniu – upominania. Ale geneza takich systemów jest zupełnie inna: pierwszy system monitoringu wprowadził Siemens do obserwacji testów bojowych rakiet V2 w Pennemuende. Pierwszy system komercyjny, amerykański Vericon z 1949 r., także pochodzenia wojskowego trafił do monitorowania produkcji w fabrykach, czy kontrolowania pracowników. Dopiero 20 lat później zaczęto zdalne kontrolowanie przestrzeni publicznej by zwalczać przestępczość, a następnie nadzorować mienie prywatne. Do telewizora podłączano kamerę na ruchomym wysięgniku, doszła funkcja domofonu. Początkowo nie było możliwości nagrywania i przeglądania obrazów. Eksplozję systemów monitoringowych wywołały technologie teleinformatyczne. Poprawę jakości obrazu, możliwość nagrywania zdarzeń upowszechniła CCTV (Closed-Circuit TeleVision) – telewizja o obwodzie zamkniętym – wykorzystuje dziś technologię cyfrową oraz kilka systemów radiowych. Niedawnym osiągnięciem są kamery iCAM PRO z własnym zasilaniem, także solarnym oraz łącznością 4G. Ma się wrażenie że, w cieniu kolejnej nowej technologii, jest już ktoś, kto rozważa, jak by ją wykorzystać do monitoringu. Może sięgnąć po drony? A może po łączność 6G? Po monitoring satelitarny? Po obrazy USG, albo inne rodzaje promieniowania? Wyobrażalne jest rozpoznawanie z odległości linii papilarnych oraz mikroskopowych drobin. Nic się nie ukryje. Ma to swoje dobre i złe strony. Różnica między dawnym „upominaniem” a monitoringiem polega na tym, że upominany wiedział, kto go monituje i jakie ma intencje. Monitoring jest anonimowy, więc naturalnie nadano mu przydomek Wielkiego Brata o niejasnych celach i intencjach. Standardowym argumentem jest oczywiście konieczność podniesienia bezpieczeństwa publicznego, technicznego i prywatnego. Ale skutek jest taki, że zwykły człowiek coraz bardziej wyzbywa się odpowiedzialności jak dziecko, które ufa w opiekę i odpowiedzialność rodziców. W mojej wspólnocie mieszkaniowej jedną z trosk mieszkańców stała się rozbudowa monitoringu (zbyt mało kamer). Po co ubezpieczać mieszkanie, gdy wszyscy solidarnie mogą wybulić na monitoring, bez względu na to, czy ktoś chce czy nie. Wielki Brat czuwa, więc nie martwmy się o zagrożenia na drodze, w górskiej wspinaczce, we własnym domu, przy maszynie. Jednocześnie rozkwita idea, że należy każdemu we wszystkim pomagać: w ochronie mienia, w dbaniu o własne zdrowie, w relacjach z bliskimi, w kłopotach finansowych itd. Monitoring techniczny znakomicie rozpoznaje, komu i w czym. Aż sam stał się zagrożeniem, trafiając do Internetu i monitorując naszą świadomość, a nawet podświadomość nie mówiąc już o naszych kontaktach i kontach. Trochę to daleko od „upominania” i światłych wskazań.
Zygmunt Jazukiewicz