„Przez ostatnie 24 lata pierwszoplanową rolę na szczytach klimatycznych ONZ grali dyplomaci. Czas, by centralne miejsce na scenie zajęli inżynierowie” – pisał w 2019 r. po zakończeniu szczytu klimatycznego w Katowicach znany w Polsce ekonomista Jeffrey D. Sachs. Słuszny postulat. Niekończące się debaty polityków, ekonomistów czy naukowców (choć oni również mają swoją ważną rolę do spełnienia) nie zatrzymają zmian klimatycznych. Ostatecznie to do inżynierów należeć będzie stworzenie wydajnych, bezpiecznych i jednocześnie przyjaznych dla klimatu i ludzi technologii. Czy wzięto sobie do serca słowa J. Sachsa? To oczywiście pytanie retoryczne. Na kolejnych – po katowickim – szczytach klimatycznych pierwsze skrzypce, jak dotychczas, grali nie inżynierowie ale politycy, którzy nadal prezentują koncepcje, negocjują, poszukują kompromisu itd. Oczywiście nie należy trywializować efektów tych ważnych przecież spotkań, ale ich przebieg i ostateczne efekty pokazują, że na postulowane przez Sachsa przekazanie sterów globalnej walki ze zmianami klimatycznymi inżynierom, najwyraźniej będziemy musieli jeszcze poczekać. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę sprawa jeszcze bardziej się skomplikowała. Trudno dzisiaj przewiedzieć, w jakim kierunku zmierzać będzie świat – dotyczy to również walki ze skutkami zmian klimatu. Z jednej strony mamy deklaracje zachodnich polityków o niezmienności celów klimatycznych. Cieszy również fakt, że np. polskie firmy energetyczne pomimo trudnej sytuacji deklarują dalsze inwestycje w „zielone” technologie. Z drugiej strony trudno np. oczekiwać porozumienia najważniejszych krajów w kwestiach klimatycznych w sytuacji poważnego konfliktu mającego wpływ na globalne bezpieczeństwo. Ponadto, na horyzoncie rysuje się również kryzys żywnościowy. Nie wiemy również, w jakim kierunku będzie zmierzać sytuacja na rynku surowców energetycznych i kwestia odchodzenia od paliw kopalnych. Przykładem mogą być tutaj ostatnie zapowiedzi niemieckiego rządu mówiące o czasowym przywróceniu działania elektrowni węglowych i olejowych w przypadku zablokowania przez Rosję dostaw gazu.
W tych skomplikowanych i trudnych okolicznościach odbędzie się kolejny Światowy Zjazd Inżynierów Polskich. Dodam tylko, że Krajowa Izba Gospodarcza z ogromnym zadowoleniem przyjmuje inicjatywy, których celem jest integrowanie polskich środowisk – czy to inżynierskich, czy gospodarczych – z różnych części świata. „Spotkanie polskich inżynierów, pracujących i odnoszących sukcesy poza granicami kraju z tymi, którzy tu i teraz dążą do dynamicznego rozwoju Polski jest sprawą o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości Polski oraz jej miejsca w Europie i w świecie” – czytamy w zapowiedziach wydarzenia. Nie ma przesady w tym stwierdzeniu. Współpraca ze środowiskami polonijnymi może dać poważny impuls rozwojowy polskiej gospodarce i bardzo się cieszę, że środowisko NOT dba od wielu lat o podtrzymywanie tych kontaktów.
Tegoroczne spotkanie, organizowane pod hasłem „Inżynierowie dla zdrowej planety”, nawiązywać ma do dwóch najważniejszych problemów współczesności: pandemii i zmian klimatycznych. Trudno „na spokojnie” rozmawiać o zmianach klimatycznych i pandemii, gdy za progiem toczy się bezwzględna wojna. Skierowanie uwagi całego świata na kwestiach bezpieczeństwa militarnego nie oznacza, że problem zmian klimatycznych zniknął. On wciąż istnieje i wszystko wskazuje, że w najbliższych latach będzie jeszcze trudniejszy do rozwiązania. Tym bardziej potrzebny jest tutaj głos środowiska technicznego, które swoją wiedzą i fachowością może wspomóc – borykającą się z kolejnymi problemami – walkę o zdrową planetę.
Andrzej Arendarski, prezydent KIG