Dostałem kiedyś od jednego z przyjaciół książkę Toma Standage’a „Historia świata w sześciu szklankach”, opowiadającą o napojach, które przez wieki odegrały największą rolę w życiu człowieka. Ostatnim z tych napojów jest – oczywiście – Coca Cola, ale nie o niej chcę pisać. Poczesne miejsce w tej zgrabnej książeczce odgrywa wino, które i dla Standage’a i dla mnie jest napojem wyjątkowym, a nie tylko – jak twierdzą niektórzy – banalnym produktem fermentacji moszczu gronowego.
Co przesądza o wyjątkowości wina? To, że wśród innych napojów świata jest niewątpliwie napitkiem najbardziej eleganckim. Że raduje serca i otwiera umysły, sprzyja wymianie poglądów, dla wielu jest tchnieniem wielkiego świata, ukoronowaniem ważnych okazji. No a skoro już jest takim supernapojem, to może ma jakieś supermoce? Osoby grajace w gry komputerowe wiedzą, że coś takiego istnieje – bohaterowie tych gier nierzadko miewają jakieś superzdolności lub supermożliwości, często zresztą musząc płacić wcześniej za ich pozyskanie. Niby z winem jest podobnie – trzeba za nie zapłacić przy zakupie, ale generalnie to wszystkie wina są podejrzewane o dysponowanie supermocami, więc wydając pieniądze na ich kupno, ma się dwa w jednym – i świetny trunek i wspominane już supermożliwości.
O tym, że wina miewają supermoce, pomyślałem po raz pierwszy, nocując w wynajętym apartamencie w jednym z podgórskich kurortów. Ściany tego lokum były poobwieszane ujętymi w ramki aforyzmami i złotymi myślami. Jedna z nich brzmiała: Trust me – You can dance. Wine (w swobodnym tłumaczeniu: Zaufaj mi – umiesz tańczyć. A mówię Ci to ja -– wino). Napis sugerował, że wino potrafi nauczyć tańczyć, a skoro tak, to czy nie jest to supermoc? Boję się tylko, czy ta umiejętność tańczenia nabyta pod wpływem wina nie okazuje się krótkotrwała. Tak było zawsze ze mną – mówiłem o sobie, że nie tańczę przed trzecim kieliszkiem, bo jestem zbyt sztywny, a po czwartym dlatego, że jestem już zbyt luźny. Może piłem wino jakoś nie tak, jak trzeba?
No właśnie – i tu przechodzimy do istoty sprawy: czy wino z supermocami wywiera jakiś wpływ na pijące je osoby? Czy może te moce przenosza się jakoś z wina na człowieka? Otóż tak. Upewniła mnie w tym przekonaniu treść otrzymanej niedawno w prezencie magnetycznej plakietki na lodówkę. Przeczytałem na niej: I make wine disappear. What’s your superpower? (Potrafię sprawiać, że wino znika, a jakie są twoje supermoce?).
Kiedy zrozumiałem, że mógłbym powiedzieć to samo o sobie, poczułem się prawdziwym bohaterem z gry komputerowej. Choć nie umiem tańczyć, mam przecież swoją super-moc! Swoją drogą, nie spotkałem jeszcze gry komputerowej z winem w tle, a szkoda. Może miałbym tam większe szanse wygrania niż w innych…
Tych, którzy chcieliby sprawdzić, czy nie mają jakiś winnych supermocy, namawiam do spróbowania kilku win, które ostatnio pozytywnie mnie zaskoczyły. A że nadal nie za zimno, były to wina białe: Zantsi Chenin Blanc z RPA, Il Polpo Pinot Grigio z północy Włoch, Eric Gelly Plaisir des Sens Blanc z Doliny Rodanu i dwuszczepowy Peth-Wetz Chardonnay/Weissburgunder z Niemiec (Hesja Nadreńska). Wszystkie dobierałem z myślą o guście żony, więc oczekiwałem, że będą łagodne – i takie właśnie się okazały. Kontakt z nimi w pełni potwierdził moją super-moc – wina zniknęły jak sen blady, a butelki powędrowały do pojemnika na szkło.
Jeśli Państwo odkryją u siebie jakieś winne supermoce, koniecznie do mnie napiszcie!
winny maniak