Po niedawnym zatwierdzeniu przez Parlament Europejski rozporządzenia w sprawie sztucznej inteligencji (AI Act – Artificial Intelligence Act), pozostało już niewiele kroków, aby przepisy, które mają kompleksowo uregulować kwestię stosowania sztucznej inteligencji w Unii weszły w życie. Pomimo tego, że w zasadzie panuje zgodność, że stosowanie sztucznej inteligencji w wielu obszarach powinno być w taki czy inny sposób kontrolowane i regulowane, to wciąż nie brakuje głosów – m.in. ze środowisk startupowych – że przyjęcie AI Act może przyczynić się (m.in. przez liczne ograniczenia w wykorzystaniu sztucznej inteligencji oraz wiele dodatkowych obowiązków dla firm) do obniżania konkurencyjności europejskich firm. Prowadzone wcześniej ankiety wskazywały, że wiele z małych, innowacyjnych firm rozważa wręcz zaprzestanie rozwoju AI lub przeniesienie się poza UE po wprowadzeniu regulacji. Pojawiają się również argumenty, że próba ujęcia w regulacje tak dynamicznie rozwijającej się dziedziny, z góry skazana jest na porażkę. Czy te obawy są słuszne, przekonamy się zapewne po wejściu w życie – rozłożonym w czasie – całego pakietu przepisów regulujących stosowanie sztucznej inteligencji w Europie.
Nie ma tu miejsca, aby szczegółowo zagłębiać się w poszczególne punkty AI Act i wątpliwości wysuwane wobec nich, ale wspominam o rozporządzeniu ponieważ debata wokół niego przypomina nieco historię sprzed kilku lat z wdrażaniem rozporządzenia o ochronie danych (RODO). W obu przypadkach priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa i praw obywateli Europy. W obu też UE chciała postawić się w pozycji lidera, który wyznacza standardy dla innych. Problem w tym, że bycie „liderem” może wiązać się z kosztami. Polski Instytut Ekonomiczny przytoczył niedawno dane z raportu przygotowanego m.in. przez naukowców z amerykańskiego MIT na temat różnicy w produktywności europejskich i amerykańskich firm, wynikającej m.in. z poziomu wykorzystania danych – czyli „paliwa” nowoczesnej gospodarki. Analitycy MIT wskazali że europejskie przedsiębiorstwa przechowują średnio o 26% mniej danych niż amerykańskie odpowiedniki. Podobnie w ramach działalności w UE przetwarzane jest o 15% mniej informacji. Jak pisze PIE, autorzy przypisują te problemy dyrektywie RODO – w ich ocenie jest ona równoznaczna z powiększeniem kosztów działalności dotyczącej danych o około 20%. Czytając takie wnioski, trudno uniknąć pytania o to, na ile UE powinna wychodzić do przodu i narzucać swoim gospodarkom – w imię niewątpliwie słusznych celów – krępujące więzy regulacji, podczas gdy reszta świata nie widzi potrzeby daleko idących ograniczeń. – Jakiekolwiek nowe przepisy dotyczące sztucznej inteligencji, jak uchwalony właśnie przez europarlament AI Act, nic nie dadzą, jeśli spójne regulacje nie powstaną na całym świecie – pisał niedawno publicysta Rzeczpospolitej. Byłbym tutaj może większym optymistą, ale faktem jest, że – w dobie zaostrzającej się globalnej rywalizacji – odpowiedź na pytanie, jak wprowadzać regulacje w obszarze nowych technologii nie podkopując jednocześnie konkurencyjności europejskiej gospodarki, staje się coraz bardziej problematyczna.
Andrzej Arendarski, prezydent KIG