Oglądając zabytkowe budowle starożytności – egipskie, babilońskie czy sumeryjskie jesteśmy przekonani, że nie mogły one powstać bez przemyślanego planu i projektu technicznego. A więc musiały się znaleźć najpierw na jakimś nośniku. Zapewne na papirusie, a może na wyprawionych skórach. Niestety nie wiemy o tym prawie nic. Wiemy natomiast, że papirus stosowano już 2600 lat prz. Chr., kiedy były też używane wyrafinowane przybory i substancje do utrwalania rysunku. Myślimy tu przede wszystkim o Egipcie, choć za inicjatora pisma i rysunku technicznego uważany jest władca sumeryjski i budowniczy Gudea z miasta Lagasz na południu Mezopotamii (XXII w. p.n.e.).
Kamieniem milowym jest niewątpliwie dzieło Rzymianina Marcusa Vitruviusa Pollio (Witruwiusza) z I w. p.n.e. “O architekturze ksiąg dziesięć”. Tyle, że nie wiemy, jakich zasad rysunku i pisma się trzymał, gdyż ilustracje zginęły. Ale praca ta wpłynęła na kolejne pokolenia budowniczych średniowiecza.
Trudno sobie wyobrazić, by tak wyrafinowane technicznie obiekty, jak średniowieczne katedry powstawały bez rysunków technicznych, bez przekrojów, rzutów prostokątnych, perspektywy itd. A jednak. Musiały wystarczyć proste szkice na pergaminie i schematy poglądowe, dawne wzory elementów, a przede wszystkim – doświadczenie i wiedza budowniczych. I może też z tego powodu budowle takie tworzono czasem przez sto lat, a i błędów w statyce i tragicznych katastrof nie brakło. Znane dzieło Villarda de Honnecourt, rysownika z Pikardii, z 1230 r., zawierające 250 rysunków architektonicznych nie jest projektem. Dokumentuje istniejące budowle. I tak zapewne rodził się prawdziwy rysunek techniczny, drogą, – jak byśmy dziś powiedzieli – inżynierii odwrotnej korzystającej też z zasad perspektywy, począwszy od Paolo Ucella w XV w. do mistrzów malarstwa renesansowego. Czerpią one nie z fantazji, lecz z refleksji nad odwzorowaniem 3-wymiarowej przestrzeni. W tym właśnie okresie zrodziła się też fachowa technika rysunkowa i pierwsze przybory nadające szkicom dokładność. Już w w. XVII sformułowano doskonałe narzędzia dla rysunku technicznego – twierdzenia geometrii rzutowej Desargues’a, Pascala, Brianchona oparte bezpośrednio na dorobku starożytnych. Ale nowożytność w technice naprawdę zaczęła się od takich przełomów, jak praca Gasparda Monge’a “Géométrie descriptive”, czyli geometria wykreślna z 1799 r. Właściwości rzutów prostokątnych na prostopadłe do siebie rzutnie i operacji na tych rzutach nie trzeba tłumaczyć – zna je dziś każdy inżynier. Wiek XIX dorzucił jeszcze inne metody jak rysunek izometryczny czy aksonometria.
Przyszła kolej na ujednolicenie i wreszcie normalizację rysunku i pisma technicznego (obowiązującą do dziś). Forma obrazowania pozbyła się cech indywidualnych rysownika. To już wiek XX. Zadbano o pomoce kreślarskie – rajsbrety, kalki techniczne, grafiony, później grafosy i rapidografy. Istne utrapienie studentów inżynierii i projektantów (któż nie zmagał się z zasychającym tuszem). Zbawienie przyszło od informatyki; w 1963 r. powstał na MIT pierwszy program do projektowania komputerowego typu CAD (Computer Aided Design). I się zaczęło! Różnica jest podobna, jak między pisaniem piórem gęsim a Wordem, tylko o wiele, wiele większa. A dziś projekt wirtualny skorupy silnika podłączamy do drukarki 3D i wyskakuje silnik rzeczywisty. Produkt stał się naturalnym przedłużeniem projektu. Jeszcze chwila, a pojęcie: rysunek techniczny zniknie zupełnie.
Zygmunt Jazukiewicz