Zbyt rzadko dostrzega się związek między techniką i kulturą materialną a kulturą obyczaju i życia codziennego. Jakości te wzajemnie się wzmacniają. Np. rytuał towarzyszący zabawie i biesiadowaniu w starożytnej Grecji sprzyjał rozwojowi technik przechowywania i serwowania napojów.
W transporcie wina używano amfor o pojemności ok. 26 litrów. Z nich przelewano wino do kraterów, rodzaju waz kilku-kilkunastolitrowych, w celu zmieszania z wodą, oraz dodania korzeni i owoców. Wszystkie te naczynia ceramiczne bywały bogato zdobione i miały znaczenie nie tylko użytkowe. Ze szkła oraz naczyń szklanych korzystano mniej chętnie, choć ten prozaiczny wyrób codziennego użytku znany był od 1500 lat p.n.e. Już wtedy przy produkcji stosowano pomysłową metodę: płócienny worek wypchany piaskiem zanurzany był w masie szklanej, a po zastygnięciu usuwany, a więc była to pierwocina formowania metodą traconego modelu. Rozdmuchiwanie szkła do perfekcji doprowadzili w XV w. szklarze na wyspie weneckiej Murano, gdzie produkcję efektownych wyrobów szklanych można zobaczyć i dziś. Wcześniejsze arabskie alembiki i retorty do destylowania nie były używane powszechnie.
Butelka skróciła drogę wina między winnicą a stołem; można było ją napełnić zaraz po wyprodukowaniu wina i obserwować zachowanie się trunku w trakcie leżakowania, a w tej samej flaszy dostarczyć na stół. Bardziej poręczne były beczki, z których – już w karczmie lub u innego odbiorcy nalewano prosto do kielichów. W średniowieczu europejskim butle i butelki szklane, karafy, zwłaszcza bogato zdobione były wyrobem luksusowym, a winiarze francuscy narzucili tu pierwsze standardy wielkości i pojemności. Prawdziwie masowym produktem przemysłowym butelka została dopiero w 1903 r., dzięki patentowi automatu Amerykanina Michaela Josepha Owensa. Automatyzacja produkcji butelek obniżyła koszt o 80% i stała się jednym z czynników niesłychanej kariery Coca-Coli jeszcze przed I Wojną Światową.
Ale nie po to wiek XX stał się wiekiem polimerów, by nie zainteresowali się nimi potentaci chemii przemysłowej. Butelki plastikowe szybko weszły na rynek chemikaliów i płynów technicznych, z wyjątkiem napojów alkoholowych i gazowanych. Do tego miękkie polimery się nie nadają. Nie zraziło to amerykańskiego inżyniera Nathaniela Wyetha, który po wielu operacjach usztywniania tworzyw uzyskał w latach 60. „preformę” dla polimeru, tworzącą twardą i nierozciągliwą w różnych kierunkach sieć. Użył politereftalanu etylenu („PET”). Tak butelki PET zostały jednym z symboli filozofii „zużyj i wyrzuć”, a skala tego wyrzucania niepokoi cały świat mimo, że PET doskonale nadaje się do recyklingu, który rozpoczęto już w 1977 r. Czekają już następne wynalazki: np. tworzywo PEF (poly-ethylene-furanoate) z dowolnej biomasy zawierającej węglowodany, do napojów gazowanych, rozkładające się w ciągu roku albo przez 2–3 lata na hałdzie czy PEN (polinaftalen etylenu) – poliestrowe tworzywo, z którego butelki mogą być 20-krotnie myte i napełniane. Najnowsze jest holenderskie tworzywo Stanyl B-MB zawierające do 100% materiału biologicznego. Regulacje zaś unijne przewidują ponad 90% recycling PET w 2030 r. Uwaga producentów przenosi się więc z rytualnej, estetycznej i praktycznej funkcji butelki na możliwość jej utylizacji, a więc jej „śmieciowość”. Postawienie PET-a na stole bankietowym uznaje się za nietakt. Może więc w ogóle porzucić butelki i wrócić do Grecji?
Zygmunt Jazukiewicz