Miesięcznik Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT

Zagłosuj w 31. edycji plebiscytu Złoty Inżynier !!!

Baner poziomy

Ginące zawody (33): Ameryka polskiego budnika

Stali czytelnicy cyklu„Ginące zawody” mogli się już przyzwyczaić do określonej jego konwencji. Tymczasem ten odcinek z powodu podejmowanej problematyki będzie się musiał diametralnie różnić od poprzednich, choć nawiązuje do artykułu z tego cyklu „Polscy budnicy…prekursorami gospodarki amerykańskiej?” (PT nr 6). Jego tytuł odwoływał się do faktów historycznych, ale w tymże tekście ich nie opisałem.Co nie musiało spotkać z aprobatą czytających, i wywołaćuczucie „niedosytu informacji.”

Dlatego w tym miejscu bardzo serdecznie pragnę podziękować Szanownym Czytelnikom za nawiązanie ze mną kontaktu,wyrażającego zainteresowanie tekstem już napisanym i zasugerowanie, aby jednak podjąć próbę wyjaśnienia, co tak naprawdę łączy polskiego budnika z prapoczątkami gospodarki amerykańskiej.

Różne oblicza Jamestown

Miejscowości o tej nazwie w świecie są trzy: jedna na Wyspie Świętej Heleny, druga w stanie Nowy Jork (USA). Nas interesuje ta trzecia. W amerykańskich szkolnych podręcznikach w USAprzekazuje się informacje o osadzie założonej przez ponad czteroma wiekami temu na wyspie położonej w estuarium rzeki James przez pierwszych kolonistów angielskich, historycznie James Town. Chodzi o osadę angielskich kolonistów w Ameryce Północnej założoną 14 maja 1607 r. (dziś stan Wirginia w USA). Była to pierwsza stała osada kolonistów angielskich na dzisiejszym obszarze Stanów Zjednoczonych. Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy, że jednak najstarszą osadą w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych nie jest Jamestown, tylko St. Augustine w hrabstwie St. John’s w stanie Floryda. Założona przez Hiszpanów w 1565 r., którzy zrzekli się swojej kolonii w 1819 r. Zrozumiałe, iż w historiografii amerykańskiej właśnie angielskojęzyczny Jamestown pełni rolę fundamentalną w budowaniu świadomości historycznej Amerykanów.

I właśnie wydarzenia związane z założeniem Jamestown rzucaj istotne światło na zasadność pytania: czy rzeczywiście budnicy z Polski (karpiniarze, drwale, węglarze, smolarze, cieśle, stolarze), a także mydlarze czy wytwórcy szkła, rzeczywiście tworzyli zręby gospodarki amerykańskiej? Zanim jednak na nie odpowiemy musimy podjąć kilka wątków, które dla dokonań polskich osadników w Ameryce nie są tematami pobocznymi.

U siebie w kraju Anglicy tak dużych połaci lasów jakie były w Rzplitej nie mieli. Przygotowywali się więc do korzystania z lasów w swych koloniach i dobrze byłoby tam mieć doświadczonych pracowników specjalistów w określonych zawodach. W tym wypadku węglarzy, popielarzy, smolarzy, dziegciarzy. nazywanych w Rzplitej budarzami.

Uwierzyć lobbyście

Richard Hakluyt, wpływowa osoba w XVI-wiecznej Anglii, udzielająca rad możnym tego świata i także handlowcom, dziś powiedzielibyśmy – lobbysta, już w 1566 r. optował za kolonizacją obu Ameryk. Twierdząc, że byłaby ona dobrodziejstwem dla angielskiego handlu i nawet nie ukrywał potrzeby kolonizacji pod pozorem chrystianizacji Indian z Wirginii. W swej rozprawie The Principal Navigations, Voyages and Discoveries of the English Nation trafnie podpowiadając, że warto sprowadzić na kolonizowane amerykańskie tereny ludzi z Prus i Polski, biegłych w „leśnych” specjalnościach (Londyn: George Bishop i RalphNewberie, 1589). Rady ekspertów przed wiekami spotykały się – tak jak i dziś– z różną oceną i tym samym chęcią ich wykorzystania w praktyce przez tych do których były skierowane.

Stu pięćdziesięciu przyszłych angielskich kolonistów udało się w grudniu 1606 r. trzema statkamiz angielskiego portu Blackwall do Ameryki. Dotarli szczęśliwie, ale potem dobra passa ich opuściła. (Dodajmy, że wcześniejsze próby osadnictwa angielskiego w Ameryce kończyły się niepowodzeniem, a tych nieudanych naliczono aż siedemnaście). Wyprawę do Ameryki zorganizowała Kampania Londyńska, licząc na osiągniecie krociowych zysków. Koloniści założyli Jamestown i zajęli się poszukiwaniem złota, zamiast zgromadzić większe zapasy żywności i przygotować siedziby na nadchodzącą wyjątkowo mroźną–jak się okazało –zimę.Rzekome złoto okazało się najzwyklejszym pirytem, czyli siarczkiem żelaza (FeS2), powszechnie nazywanym złotem głupców („fool’s gold”).

W wydanej w 2010 r. świetnej książce Wojciecha Orlińskiego „Ameryka nie istnieje” Autor pisze:prawdziwe dzieje Jamestown z pewnością zainspirowały Jamesa Camerona do wymyślenia dość podobnej fabuły filmu Avatar. Walki z rdzennymi mieszkańcami w malowniczej scenerii, księżniczka indiańska zakochanaw przystojnym przybyszu, stanowią zawsze modelowywręcz materiał do nakreślenia nawet fabuły filmu spod znaku piratów. To jednak awers składający się z mitycznej wręcz bajki. A autentyczny rewers to skrajnie niesprzyjające warunki egzystencji, dokuczliwe zimno i głód, zmuszający ponoć – co jest odnotowane w pamiętniku kolonisty –do wykopania ciała pochowanego Anglika i  jedzenia go. Ówczesne warunki życia w Jamestown spowodowały , że pierwszą zimę ze 144 osadników przeżyło zaledwie 53 kolonistów.

 Wśród angielskich przybyszy do Jamestown była i angielska szlachta, która do Ameryki płynęła wraz ze swą służbą, ale też i ci których do Nowego Świata przygnała najzwyklejsza bieda. Nie było jednak …rzemieślników! Nic dziwnego, że dowodzący kolonią Jamestown kapitan Smith wysłał do właścicieli Kampanii Londyńskiej list , aby przysłali trzydziestu cieśli, rolników, ogrodników, rybaków, kowali, murarzy i karczowników raczej, niż tysiąc takich dżentelmenów, jakich mamy obecnie.

I tu uzyskujemy odpowiedź dlaczego podczas kolejnego naboru osadników zaczęto szukać pracowników nie angielskojęzycznych i ich także zaczęto uwzględniono podczas przeprowadzania rekrutacji. Właściciele angielskich kampanii handlowych zaczęli wysyłać na wyprawy za Wielką Wodę dobrze wykwalifikowanych rzemieślników.

Polska specjalność

Kilka wieków temu Rzplita potażem stała, co dowcipnie pointuje Ignacy Krasicki: Gdyby nie było potażu/Nie byłoby ekwipażu/Skarb to nie dosyć wielbiony/Z popiołów mamy galony.

Potaż dla magnatów był źródłem dużych dochodów i o jednym z nich – a przecież nie jedynym  – historyk Jędrzej Moraczewski w swych „Dziejach Rzeczypospolitej Polski z drugiej połowy szesnastego wieku” pisze: Same potaże wypalone w jego dobrach czyniły rocznie sumę na owe czasy ogromną, bo dwakroć sto tysięcy talarów bitych.

Produkty wytwarzane przez polskich budników (budarzy) w XVI, XVII i XVIII wieku były niezmiennie naszym bardzo ważnym towarem eksportowymi. Na przykład tylko w 1784 r. z Polski  przez Gdańsk i Elbląg wyeksportowano do wielu krajów Europy, w tym Anglii, m.in. 4800 beczek potażu i 44 000 beczek popiołu drzewnego.

Należy się im pamięć

Wojciech Orliński w wydanej w 2010 r. książce „Ameryka nie istnieje” barwie i błyskotliwie przedstawia fakty mające później istotny wpływ na kształtowanie świadomości obywateli państwa, które przyjęło potem nazwę Stanów Zjednoczonych. Niestety pomija milczeniem polski wątek związany z aktywną obecnością polskich rzemieślników u prapoczątków tworzenia tamtejszej gospodarki. A jest on związany między innymi z właśnie przybyciem do Ameryki do Jamestown pierwszych Polaków.

Fakt ten uczciła Poczta Polska, emitując z okazji 350-lecia przybycia Polaków do Ameryki okolicznościowe dwa znaczki. Pierwszy przedstawiał żaglowiec, na którym Polacy po raz pierwszy przypłynęli na kontynent amerykański, drugi grupę osadników. Znaczki Poczta Polska wydała w roku 1958. My żyliśmy wtedy w Polsce, w państwie budującym socjalizm i o nas mawiano – i my o sobie także – że znaleźliśmy się w tamtym czasie za żelazną kurtyną. Tymczasem duma narodowa z naszych rodaków w USA w PRL (był to czas tzw. popaździernikowej odwilży, lata 1956–58) okazała się ważniejsza, niż ideologiczne spory i polityczne strategie.

Z podobną inicjatywą w USA wystąpił Thomas S. Gordon, członek Izby Reprezentantów ze stanu Illinois, z ramienia Partii Demokratycznej i złożył propozycję, aby United States Postal Service (USPS) wydała w 1958 r. okolicznościowy znaczek upamiętniający 350-lecie przybycia Polaków na kontynent i ich udziału w 1608 r. w budowie pierwszej fabryki w Ameryce Północnej. Niestety nie znalazł on poparcia wśród innych członków Kongresu USA i amerykańska poczta , sięgająca swą tradycją 1775 r., takiego znaczka nie wydała. W 2007 r. w Kongresie odbyła się debata o Jamestown z okazji 400. rocznicy założenia tej kolonii. Niestety, w debacie w Izbie Reprezentantów oraz w Senacie nie wspomniano w ogóle o Polakach. A w magazynie „Time” w wydaniu poświęconym 400.rocznicy założenia Jamestown napisano zdawkowo, że jeden z późniejszych statków przywiózł ośmiu niemieckich i polskich rzemieślników.

Wystarczy jednak zajrzeć do Wielkiej Encyklopedii Powszechnej wydanej przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe (1965), aby przeczytać nazwiska polskich rzemieślników, którzy przybyli do Jamestown. Podano, iż osadnikami tymi byli: Michał Łowicki z Londynu, Zbigniew Stefański z Włocławka, Jan Mata z Krakowa, Stanisław Sadowski z Radomia i Jan Bogdan z Gdańska.

Pierwsi polscy koloniści przybyli do Ameryki statkiem, którego nazwa nie jest może tak mocno wpisana w świadomość mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki, a przez to i powszechnie znana, jak nazwa słynnego „Mayflower” na którym 102 „Ojców Założycieli” przypłynęło z Plymouth  w Anglii do Massachusetts w 1620 roku. Polacy, którzyprzybyli statkiem „Mary and Margaret” na kontynent amerykański w 1608 r., a więc o całe dwanaście lat wcześniej od „Ojców Założycieli”. (Ciąg dalszy w następnym numerze).

                                                                                                          Marek Bielski