Miesięcznik Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT

30. edycja plebiscytu Złoty Inżynier
Baner poziomy

Nit

Wynalazcy czasem lekceważą dość oczywistą prawdę, że warunkiem powodzenia ich pracy jest dysponowanie odpowiednim materiałem. Jeżeli np. grafen pojawi się powszechnie w handlu, z pewnością ruszy nowa fala innowacji. Przy pierwszych wynalazkach ludzkość korzystała z gotowego tworzywa naturalnego.

Nawet niektóre metale występują w przyrodzie nie w postaci rudy, lecz w stanie gotowym lub niemal gotowym do obróbki, np. samorodki złota lub żelazo meteorytowe. Można było z nich wykuwać rozmaite przedmioty, a nawet skuwać elementy na gorąco, ale natychmiast się okazało, że nie da się tego zastosować np. przy łączeniu metalu ze skórą lub drewnem. Tak pojawił się wynalazek nitu, z całą pewnością znany już w głębokiej starożytności, a w Chinach starożytnych sporządzono nawet pierwsze nitownice. Od razu zauważono to, co później znalazło potwierdzenie badawcze: złącze nitowe daje tzw. wysokie napięcie wstępne, jest podatne w wykonaniu i ma niską temperaturę procesu technologicznego. Nie występują tu naprężenia własne (jak np. w połączeniu śrubowym), co umożliwia łączenie różnych materiałów. Oficjalnie nitownicę jako hydrauliczną maszynę większej skali skonstruował wybitny szkocki budowniczy konstrukcji stalowych William Fairbairn dopiero w 1865 r. Nitowanie najgrubszych blach stało sie możliwe: w kadłub Titanica wbito 3 mln nitów, a wcześniej nity umożliwiły wznoszenie efektownych i trwałych budowli jak wieża Eiffla.

W XX w. nitowanie konstrukcji stalowych zdecydowanie ustąpiło spawaniu, ale rozwój nitownictwa nie zwolnił, tyle, że ograniczył się do mniejszej skali. Trudno tu wyliczyć wszystkie nowe warianty nitów: w zależności od łączonych materiałów i funkcji, są więc nity różniące się zakończeniem, szczelnością, kształtem, odpornością na ciśnienie, są odpowiednie dla grubych i dla cienkich elementów, są nawet nity nylonowe i zatrzaskowe oraz nitonakrętki, ale jeden wynalazek zasługuje na uwagę szczególnie: są to metalowe nity zrywalne do współpracy z niezwykle pomysłową nitownicą ręczną (są też elektryczne i pneumatyczne). Pręt rozszerzony na końcu osadzony jest w tulei o długości równej przelotowi otworu. Po włożeniu tulei z prętem do otworu nitownica nie wtłacza, lecz wyciąga pręt z dużą siłą. Końcówka pręta, napierając na końcówkę tulei po drugiej stronie otworu ulega rozpęcznieniu i tworzy końcówkę nitu z niewidocznej strony. Jednocześnie nitownica kotwi nit po swojej stronie. Zasadę tej operacji można porównać do zasady harpuna lub haczyka na ryby który łatwo wbić, lecz wyciąga się już z całą rybą. Nitownica działa tu równie sprawnie i szybko jak zszywacz do papieru. Jeszcze łatwiej dają sobie radę monterzy cienkich profili blaszanych pod płyty gipsowo-kartonowe np. do suchej zabudowy: stosują nitowanie bez…nitów. Zaciskarka przebija blachę w ten sposób, że wypchnięte krawędzie otworu zaciskają złącze z drugiej strony.

Można bez wielkiej przesady ocenić, że dziś nitowanie to głównie domena kaletników i specjalności pokrewnych, gdzie ważna jest estetyka i efekt wizualny połączeń przy zastosowaniu zarówno nitów klasycznych, zrywalnych jak i nitonakrętek dwustronnych oraz ćwieków. Funkcja łączenia ustąpiła funkcji błyszczenia, także na ciele, bo tzw. piercing młodzieży zbuntowanej czerpie z bogatych doświadczeń nitownictwa.

Zygmunt Jazukiewicz