Głównym problemem powodziowym w Polsce jest powódź słów. O retencji wodnej zapisano już tysiące stron m.in. w programach, takich jak Program Rozwoju Retencji Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej z 2019 r. za 14 mld zł. (94 inwestycje), program STOP SUSZY! (334 zadania z zakresu małej retencji oraz 78 w programie Wód Polskich).czy też „Technologie domowej retencji” z NCBR. I co? Na razie słabo. Nie zaszkodzi więc, gdy jeszcze trochę słów dołożymy.
Z planowanego podwojenia pojemności 6,5% dopływu niewiele wychodzi. Np. w Hiszpanii retencja sięga 40% przy 1900 zbiornikach. A mimo to ostatnia powódź w Hiszpanii była o wiele bardziej tragiczna niż u nas. Górzysta Hiszpania ma kilkakrotnie większy dopływ średnioroczny przy gwałtowniejszych wezbraniach. Zauważmy od razu, że susza hydrologiczna, uciążliwa rolniczo i ekonomicznie nie jest jednak tragedią. Tragedią nie jest nawet zwyczajna powódź, co roku w okresie Wielkiej Wody Letniej. Tragedią jest powódź o prawdopodobieństwie 0,1%. Ale nawet taka woda jest tragedią tylko tam, gdzie ma specjalne warunki. Takim obszarem jest właśnie lewobrzeżna część zlewni Odry od ujścia Kaczawy w Legnicy do granicy pod Raciborzem. Teren jest złożony ze stromych kotlin – lejów z setkami rzek i strumieni górskich. Tu przytaczam (za monografią PIB IMGW Przebieg i skutki wybranych powodzi w dorzeczu Odry od XIX w. do czasów współczesnych): Stosowane od wieków podejście, polegające zdobywaniu przestrzeni życiowej dla człowieka, spowodowało nieodwracalne straty w ekosystemach rzek i ich dolin.(…). Rzeki płynące wieloma korytami koncentrowano w jednym korycie, odcinano meandry i skracano, umacniano ich brzegi, obniżano poziom dna. Cieki często otaczano wałami budowanymi blisko koryta. W obszarze międzywala wyrównywano powierzchnię doliny, zasypywano odcięte meandry i starorzecza, wycinano lasy, pojedyncze drzewa i krzewy w celu ułatwienia przepływu wód powodziowych. Dodajmy, że jednocześnie na dnie dolin i kotlin uprawiano gęstą zabudowę miejską. Bystre cieki omywają dosłownie fundamenty domów. Tego nie da się obronić dużą retencją. Nie ma gdzie jej lokować. Trzeba refleksji nad urbanistyką i nowoczesną zabudową tych miejsc, może – nad kanałami obejścia, bo ludzie stąd nie uciekną. Zbiornik Raciborski rzekomo ma chronić Wrocław, ale leży o ponad 200 km rzeki powyżej Wrocławia, przy granicy czeskiej. Jest to na razie płytki suchy polder. Racibórz przejmuje tylko falę z Czech (ponad 6% całego dorzecza). W Czechach Odra jest rzeką górską o spadku 7,2‰. Na terytorium Polski spadek wynosi ok. 0,33‰. Skutki można sobie łatwo wyobrazić. Pogłębianie jezior i koryt rzek ma granice – bez piętrzeń może spowodować drenowanie dużych terenów w okresach suchych. Sztuczne zbiorniki retencyjne i zaporowe chronione są wałami ziemnymi obliczanymi na parcie hydrostatyczne. W momencie przelania się górą woda działa dynamicznie na koronę wału. Zbiornik musi pęknąć. To właśnie była przyczyna tragedii Stronia Śląskiego, Lądka Zdroju i Paczkowa. Mowa jest o zaletach retencji gruntowej i leśnej. Ale przy deszczach nawalnych grunt chłonie z prędkością centymetrów na dobę, strumień ma prędkość metrów na sekundę. Czy to wszystko oznacza, że trzeba retencję skreślić? Dawny prezes SITWM, Leonard Szczygielski powiedział nam kiedyś: Głównym zadaniem służb gospodarki wodnej w Polsce jest łagodzenie ostrych różnic w odpływach z rzek małych (tu rozpiętość przepływów w roku sięga 1:15). Trzeba osiągnąć 1:5 a nawet 1:3, właśnie przez małą i obszarową retencję. Tym muszą zawiadywać samorządy dla ludzi, którzy tam żyją od pokoleń.
Zygmunt Jazukiewicz