Z Ewą Magierą, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki rozmawia Zygmunt Jazukiewicz
– Jak Pani ocenia maksymalne możliwości sektora energetyki fotowoltaicznej (PV) w Polsce? Jaka jest roczna wydajność jednostkowa fotowoltaiki (tzn. liczba MWh/MW rocznie). Jak to porównać z wydajnością w innych składnikach miksu energetycznego?
– Według ostatnich szacunków Instytutu Energetyki Odnawialnej łączna moc zainstalowana elektrowni fotowoltaicznych w Polsce do 2030 roku może sięgnąć 27 GW. Do 2050 roku, a więc momentu, do którego chcielibyśmy osiągnąć neutralność klimatyczną, łączna moc elektrowni słonecznych będzie musiała być kilkukrotnie wyższa.
Z 1 MW rocznie uzyskuje się w Polsce ok. 1000 MWh energii elektrycznej. W przypadku elektrowni wodnych jest to zwykle 2000–3000, lądowych elektrowni wiatrowych ok. 2500–3200, morskich elektrowni wiatrowych ok. 3500-4500, a elektrowni na biogaz i biomasę ok. 6000–7000 MWh. Natomiast wszystkie te elektrownie są znacznie droższe na etapie budowy, a elektrownie na biogaz i biomasę także na etapie funkcjonowania, przez co elektrownie słoneczne są dziś praktycznie najtańszym źródłem energii elektrycznej, konkurując pod względem całkowitych kosztów wytwarzania jedynie z lądowymi elektrowniami wiatrowymi. Elektrownie węglowe, gazowe i atomowe są w stanie wytwarzać rocznie nawet do 7500 MWh, ale także dostarczają znacznie droższą energię elektryczną.
– Jaki jest obecnie udział fotowoltaiki w miksie energetycznym?
– Elektrownie słoneczne w tym roku pokryją już niemal 10% końcowego zapotrzebowania Polski na energię elektryczną. Jeszcze trzy lata temu pokrywały mniej niż 1% zapotrzebowania.
– Czy, zdaniem środowiska skupionego w Stowarzyszeniu, wsparcie państwowe dla fotowoltaiki jest wystarczające, zarówno, jeśli chodzi o stronę finansową, jak i ustawową? Jaki jest obecnie koszt wyprodukowania energii z fotowoltaiki w stosunku do innych źródeł?
– Wsparciem dla energetyki słonecznej są przede wszystkim programy, takie jak Mój Prąd, w przypadku energetyki prosumenckiej i aukcje OZE, w przypadku wielkoskalowych projektów. Dla tzw. dużej energetyki możliwość wsparcia w ramach systemu aukcyjnego wciąż jest główną zachętą do inwestycji. System ten daje gwarancję ceny, po jakiej energia z instalacji będzie sprzedawana przez 15 lat i zapewnia bankowalność projektów. Brakuje jednak działań ułatwiających nowe inwestycje i ograniczających bariery administracyjne.
W dobie najgorszego kryzysu energetycznego, z jakim Europie i Polsce przyszło się mierzyć od lat 70. I 80. ub. w., fotowoltaika jest jedyną technologią, jaka może szybko dostarczyć dodatkowe duże ilości energii elektrycznej. Budowa elektrowni słonecznych, o ile projekty są już przygotowane od strony formalno-prawnej, trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy, więc nawet decyzja o znacznym zwiększeniu kontraktów na nowe farmy słoneczne podjęta w tym roku, może zaowocować znacznym wzrostem wytwarzania energii z tych źródeł w przyszłym roku. Tymczasem każdy dodatkowy 1 GW mocy elektrowni fotowoltaicznych zmniejsza zapotrzebowania na węgiel o 0,5 mln ton. A tego węgla, podobnie jak gazu, może nam w tym i przyszłym roku bardzo brakować.
– Na czym polega system kontraktowy OZE, z którego korzystają firmy przejmujące projekty fotowoltaiczne? Co to znaczy, że firma „nabywa projekt”?
– Od kilku lat w Polsce funkcjonuje system aukcji OZE, w ramach których rząd kontraktuje dostawy energii elektrycznej z różnych źródeł odnawialnych, w tym z fotowoltaiki, po cenach jakie zostaną zaoferowane na tych aukcjach przez inwestorów. To kontrakty różnicowe w ramach których rząd umawia się z inwestorami, że jeżeli cena giełdowa energii będzie niższa od wylicytowanej przez nich stawki, to rząd (za pomocą opłaty doliczanej do rachunków za prąd) dopłaci inwestorom, a jeżeli cena rynkowa będzie wyższa, to inwestorzy dopłacą różnicę rządowi (i, de facto, odbiorcom energii). Dzisiejsze ceny energii elektrycznej na giełdzie sięgają 2000–3000 zł/MWh, podczas gdy na aukcji OZE, która miała miejsce pół roku temu, inwestorzy fotowoltaiczni zakontraktowali sprzedaż energii ze słońca w cenach od 207 do 261 zł/MWh. To oznacza, że pozostałe 1800–2800 zł/MWh (różnica między ceną rynkową a ceną z aukcji) trafi ponownie do odbiorców energii i podatników. W zależności od decyzji rządu pieniądze te mogą obniżać rachunki za prąd.
Sprzedaż projektów fotowoltaicznych polega na przygotowaniu projektu farmy fotowoltaicznej do budowy, co wymaga znalezienia terenu na jakim taka farma może powstać a następnie zyskania zgód i umów niezbędnych do jej powstania. To proces mało kapitałochłonny, ale w polskich uwarunkowaniach prawnych bardzo czasochłonny. Może zająć nawet 2–3 lata. Takie gotowe projekty są często sprzedawane inwestorom, którzy nie chcą tracić lat na przygotowanie takich inwestycji, ale mają za to kapitał, za który mogą zbudować taką farmę wiatrową.
– Jaka część instalacji fotowoltaicznych w Polsce działa obecnie w systemie prosumenckim? Na czym polega główny problem przy współpracy z państwową siecią energetyczną?
– Zdecydowana większość fotowoltaiki w Polsce to mikroinstalacje prosumenckie, czyli o mocy nieprzekraczającej 50kW. Instytut Energetyki Odnawialnej obliczył, że na koniec 1. Kwartału 2022 ich łączna moc zainstalowana wyniosła 6 GW. Dla porównania w przypadku małych instalacji (50 kW – 1 MW) było to 1,5 GW, a dla dużych instalacji (powyżej 1 MW) – 200 MW. Tak duża popularność przydomowych instalacji to efekt przede wszystkim bardzo korzystnych warunków rozliczeń prosumentów, które obowiązywały do niedawna. Po zmianie systemu ta popularność trochę zmalała, choć własna instalacja PV to wciąż atrakcyjna inwestycja dla gospodarstw domowych. Jednocześnie obserwujemy rosnący udział dużych projektów fotowoltaicznych, na co wpływają m.in. rosnące ceny energii dla odbiorców końcowych i konieczność wypełnienia korporacyjnych celów środowiskowych przez duże firmy. Coraz większe jest też zainteresowanie bezpośrednią sprzedażą rynkowej energii z OZE w formie korporacyjnych umów sprzedaży energii, łączących producenta energii z farmy PV bezpośrednio z odbiorcą.
– Instalacja fotowoltaiczna jest droga: tylko jeden składnik, np. magazyn energii (od 7 kWh) kosztuje ponad 21 tys. zł. Czy uważa Pani, że tak wysokie koszty inwestycji nie hamują dalszego rozwoju PV?
– Koszty energetyki słonecznej cały czas spadają. Z opublikowanego przez Międzynarodową Agencję Energetyki Odnawialnej raportu wynika, że w okresie 2010–2021 r. globalny uśredniony koszt energii (LCOE) z nowo oddanych wielkoskalowych projektów fotowoltaicznych spadł aż o 88%, do poziomu 0,048 USD/kWh, czyli ok. 0,22 zł/kWh.
Równolegle maleją także koszty magazynowania energii, czy to w formie magazynów elektrochemicznych, wodoru czy np. magazynów w formie gorących skał lub roztworów soli. Zwiększają się także możliwości zarządzania poborem energii, co także ułatwia integrację niesterowalnych źródeł energii w sieci.
– Firmy instalujące fotowoltaikę korzystają z tego, co jest na rynku. Czy w ogóle istnieją tu jakieś elementy pochodzenia krajowego? Jeżeli nie będziemy mieli własnej produkcji, to nie będzie szans ani na rozwój, ani na obniżenie kosztów.
– Technologia fotowoltaiczna jest zdominowana przez azjatyckich producentów, ale polskie firmy również biorą udział w tworzeniu łańcucha dostaw. Są to przede wszystkim dostawcy komponentów, konstrukcji PV, ale również producenci modułów. Mamy też swój wkład w innowacyjność – wystarczy wspomnieć wykorzystanie perowskitów opracowane przez Olgę Malinkiewicz, co może zrewolucjonizować cały sektor.
Mamy już krajowe firmy specjalizujące się w konstrukcjach dla sektora fotowoltaiki, np. Energy5 czy Corab, które coraz częściej obsługują także klientów zagranicznych. Rośnie zapotrzebowanie, więc dochodzą nas sygnały, że kolejne firmy myślą o rozszerzeniu działalności i rozpoczęcie produkcji pod fotowoltaikę.
– Kto się obecnie zajmuje przygotowaniem zawodowym monterów tej nowej branży? To wymaga kwalifikacji budowlanych i elektrycznych.
– Potwierdzający kwalifikacje certyfikat instalatora OZE jest wystawiany przez Urząd Dozoru Technicznego. Jego posiadanie nie jest jednak obowiązkowe, dlatego decydując się na założenie instalacji PV na własny użytek, zawsze warto zapytać o certyfikat i doświadczenie instalatora.
– Czy, Pani zdaniem, należy promować głównie prosumentów prywatnych, tzn. małe instalacje indywidualne, czy też inwestorów dużych farm PV?
– Jedno nie powinno wykluczać drugiego. Mała energetyka słoneczna, czyli mikroinstalacje tworzą lokalny rynek pracy i budują niezależność energetyczną Polaków. Z kolei duże projekty pozytywnie oddziałują na rynek energii. Szybki proces inwestycyjny pozwala w krótkim czasie dostarczyć nowe moce do krajowego systemu elektroenergetycznego, ponadto fotowoltaika produkuje tanio i przyczynia się do obniżenia hurtowych cen energii w letnich szczytach.
– Polska jest potęgą w budownictwie magazynowym obiektów o dużej skali i powierzchni. Dachy tych obiektów wydają się najlepszym miejscem do lokowania paneli PV. Nie widać jednak, by wielcy developerzy takich magazynów byli tym zainteresowani. Z czego to wynika?
– Faktycznie, dachy hal magazynowych są idealnym miejscem do instalacji fotowoltaiki, która mogłaby pokryć ich zapotrzebowanie na energię. Docierają do nas informacje o deweloperach magazynów, którzy decydują się taką inwestycję, np. MLP Group, Grupa Accolade, coraz częściej na to samo decydują się też sieci handlowe, jak Kaufland czy Biedronka. Ten trend rośnie w siłę i z pewnością jest naturalną drogą inwestycji dla tego typu obiektów.
– Dziękuję za rozmowę.