Co jest niekwestionowanym kulturowym kodem współczesnych Skandynawów? Oczywiście wszystko co wiąże się z Wikingami!
Samo pochodzenie wyrazu wiking – rytego na kamieniach runicznych – wciąż nie jest w pełni jasne, lecz nie ma wątpliwości, że staronordyckie określenie viking oznaczało wyprawę zamorską, zaś forma vikingr odnosiła się do wojownika biorącego w niej udział. I znamienne, iż w XI w. niemiecki kronikarz i geograf Adam z Bremy nazywał ich „jesionowymi ludźmi”, co sugeruje, że do budowy łodzi wikingowie stosowali jesion, acz przecież dąb bez wątpienia uważany był za lepszy materiał. Sytuacja taka wynikała z niedostatecznej dostępności drewna dębowego. Z tego powodu mamy w skandynawskim średniowiecznym szkutnictwie także i polski wątek!
W XV i XVI w. o naszej Rzplitej mówiono nie tylko, że jest spichlerzem Europy. Angielski dyplomata, George Carew, nazwał Rzeczypospolitą Obojga Narodów magazynem materiałów do budowy statków. Między innymi w tzw. księdze kowieńskiej, gdzie dokonywano wpisów od 1561 r. do 1564 r. znajdziemy informacje z których wynika, że drewno było odpowiednio przygotowane, sezonowane, sortowane wg jakości, tak aby stanowić dobry materiał do budowy łodzi. (zob. też np.H. Samsonowicz, Handel Litwy z Zachodem w XV wieku, Przegląd Historyczny, t. 90, z. 4, 1999 s. 453–458).
Współcześnie wykonuje się szerokie spektrum badań, w tym dendrochronologicznych, pozwalających precyzyjnie prześledzić zmiany następujące w średniowiecznej technice szkutniczej i stosowanych materiałach oraz ustalić miejsce i czas budowy zabytkowych wraków łodzi wydobytych z morskiej otchłani.
Niezależnie od wszystkich ustaleń archeologów, historyków, czy językoznawców, zainteresowanie Wikingami nie słabnie od wielu lat. A telewizyjny serial „Wikingowie” nie jest jedynym tego dowodem.
Od szkutnika do konserwatora
Sztokholm ma do zaproponowania wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia. Od Muzeum Nobla poczynając, na Muzeum ABBA kończąc. Na naszej liście jednak nie może zabraknąć powstałego w 2009 r. Szwedzkiego Narodowego Muzeum Techniki i Technologii, Muzeum Wikingów i Spritmuseum.
A nade wszystko godnego zobaczenia Muzeum Vasa, znajdującego się na wyspie Djurgården. Znaczną jej część stanowi Królewski Narodowy Park Miejski. Dostanie się tam z centrum Sztokholmu lub przystani Wikingów zajmie nam nie więcej niż kwadrans.
Na wyspie są przycumowane zabytkowe okręty: „Sankt Erik”, jeden z pierwszych szwedzkich lodołamaczy oraz także „Finngrundet”, latarniowiec. Nie one są jednak największym magnesem dla przybywającej na Djurgården tłumnie publiczności. Jest nim królewski galeon „Vasa”. Dla tego statku Szwedzi – zdecydowali się na wybudowania specjalnego budynku w celu jego prezentacji.
Podczas otwarcia Muzeum Vasa, w oficjalnym przemówieniu szwedzki król Gustaw XVI nie omieszkał przypomnieć – stosunkowo niedawno dowiedzionego faktu – że okręt „Vasa” zbudowany w l.1626–1628, powstał z bali dębowych drzew rosnących w polskich lasach.
Dylemat jednostek miary
Bogato zdobiony królewski galeon „Vasa” o imponujących – na ówczesne czasy – wymiarach, miał być chlubą marynarki szwedzkiej. Z bukszprytem liczył 69 m długości i prawie 12 m szerokości. Nie zdążył – niestety – nawet postawić wszystkich żagli w swym pierwszym rejsie. Po przepłynięciu zaledwie jednej mili zatonął. Z czterystuosobowej załogi pięćdziesięciu marynarzy pochłonęło morze. Katastrofa nie nastąpiła jednak podczas sztormu. Wystarczył tylko silniejszy podmuch wiatru, aby galeon znalazł się na dnie. Katastrofa była efektem błędów popełnionych przez budowniczych. Okręt został zbudowany asymetrycznie i nie miał odpowiedniej stateczności. Jeden zespół szkutników korzystał przy jego budowie z tzw. stopy amsterdamskiej, drugi ze szwedzkiej. Różniły się one od siebie o ponad 1,5 cm. O domniemany sabotaż w tym wypadku podejrzewano nawet… polskich agentów, którzy mieli jakoby zmienić plany konstrukcyjne statku. („Vasa” był m.in. przeznaczony do wzięcia udziału w wojnie z Polską). Tymczasem utonięcie jednostki było rezultatem serii ewidentnych błędów, popełnionych w trakcie budowy. Część nadwodna okrętu była za ciężka, tym bardziej ze zgromadzonymi na górnych pokładach 64 ciężkimi działami, co uniemożliwiło utrzymanie równowagi.
Muzealna służba dla potomnych
Po 333 latach od zatonięcia okręt „Vasa” został wydobyty. A po pieczołowitym odrestaurowaniu, od 1990 r. stał się najchętniej odwiedzanym zabytkiem morskim w Szwecji, rokrocznie bijąc frekwencyjne rekordy.
Teraz galeon „Vasa” zamiast morskiej, pełni służbę muzealną. W wyniku wieloletnich prac konserwatorskich, podczas których muzealni konserwatorów wykazali się najwyższym mistrzowskim opanowaniem i zastosowaniem najnowszych technik służących do ochrony drewnianych zabytków udało się przygotować go do ekspozycji.
Wprawdzie kadłub okrętu zachował się w całości, ale musiano do niego dopasować aż 13 500 znalezionych luźnych elementów. Ponadto w muzeum odtworzono dla zwiedzających górny pokład działowy i kajutę admiralską
Galeonowi nie było pisane stać się chlubą sztuki budowania okrętów, ale na pewno jest znakomitą wizytówką osiągnięć współczesnych technik konserwacji zabytków, a jednocześnie stanowi udaną prezentację możliwości ekspozycyjnych muzealnictwa przełomu XX i XXI stulecia. Blamaż szkutników, po ponad trzech wiekach, perfekcyjnie udało się przekuć w sukces.
Marek Bielski