W dzieciństwie spędzałem wakacje nad Zalewem Szczecińskim, gdzie zalegał pokład sinego iłu. Należało się nim obficie wysmarować, po czym, wrzeszcząc Tatanka Yatanka! Tashunke Uitko! uczestniczyć w szalonych gonitwach. Nastąpiło deja vu, gdy eksplodowała moda na tatuaże i pojawili się amatorzy barwienia całych połaci skóry sinymi plamami do złudzenia przypominającymi iłową maź. W tym przypadku – już na stałe.
Jest to zagadkowe zjawisko socjologiczne, gdyż dotąd modnisie z góry zakładali, że stroją się w coś, co za rok, czy dwa na pewno trzeba będzie zmienić. Tymczasem tatuaż jest trwały. Statystycznie ok. połowy tatuowanych chciałoby wątpliwą ozdobę usunąć. Nie jest to łatwe. W każdym razie mamy nową specjalność techniczną: tatuażystów (tatuatorów?). Może staną się technikami dyplomowanymi. Salonów tatuażu jest w Polsce ok. 3,5 tys. Wykonanie estetycznego rysunku wymaga wprawy i wyrafinowanego sprzętu. Igły ze stali chirurgicznej pojedyncze konturowe lub do cieniowania, lutowane rzędami, mocowane są w tzw. kartridżach do podawania tuszu. Końcówka igły wprawiana jest w ruch posuwisto zwrotny z szybkością 50 – 3000 ukłuć na minutę za pomocą maszynki elektrycznej cewkowej lub tzw. rotacyjnej. Igła wnika milimetr w głąb ciała, dostarczając tusz do skóry właściwej. Sztuką jest ustawienie igły, jej wysunięcie, siła i tempo przesuwu. Jest to mechanika precyzyjna i zabieg chirurgiczny o znacznie niższym jednak poziomie higieny. Problemem jest skład chemiczny tuszu. Gdy kolagen, pigment, gruczoły i nerwy skóry właściwej ulegają uszkodzeniu, organizm wysyła komórki układu odpornościowego, które próbują naprawić ranę i zmniejszyć stan zapalny. Komórki te próbują pozbyć się pigmentu przez krwiobieg, lecz duże rozmiary drobin barwników uniemożliwiają to usunięcie. Składniki jednak krążą po organizmie w postaci nanocząsteczek. Barwniki zawierają często metale ciężkie (antymon, arsen, chrom, kobalt, beryl, ołów, nikiel), ftalany i węglowodory, mogące zakłócać gospodarkę hormonalną. Niektóre z nich mają działanie kancerogenne. Te uwagi przytaczam za SANEPID-em.
Ozdoba ta ma świadczyć o osobowości nosiciela, zaznaczać jego indywidualność. Jest to mało wiarygodne, gdyż rysunki standardowe i kiczowate zdradzają raczej to, czego nie powinny. Ponadto – zwyczaj tatuowania wywodzi się od ludów prymitywnych oraz zamkniętych środowisk o twardym etosie i chęci zaznaczenia przynależności do grupy, a więc źródło tej predylekcji jest zupełnie przeciwne. Dziś dla większości to rodzaj ornamentu, ozdoby, co świadczy o pomyleniu jego istoty. Tatuaż zawsze musiał o czymś i n f o r m o w a ć. Np. słynny tatuaż maoryski (cała twarz w znakach) sławił dzielność, siłę i determinację nosiciela i jego pozycję w grupie. Miał przerażać, gdyż Maorysi bezustannie prowadzili mordercze wojny plemienne. Zasuszona głowa wroga z widocznym tatuażem była cennym trofeum. Głowy te były też najlepszą pamiątką Brytyjczyków z Nowej Zelandii, osiągając wysokie ceny. Nowoczesny tatuaż nie ma być już symbolem dzikości lub przynależności, więc czego?
Zygmunt Jazukiewicz