Z prof. Grzegorzem Wrochną, Prezesem Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA rozmawia Zygmunt Jazukiewicz
Niebawem minie 10 lat działania Agencji. Co by Pan uznał za główną wartość, jaką ona wniosła do polskiej gospodarki i nauki w tym czasie?
To dziesięciolecie prawie zbiega się z dziesięcioleciem uczestnictwa Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Jednym z głównych zadań w tym czasie było wspieranie polskich przedsiębiorców i naukowców w pozyskiwaniu projektów Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dziesięć lat temu mieliśmy Centrum Badań Kosmicznych PAN i w zasadzie nie było firm „kosmicznych”. Ten sektor nie istniał od strony komercyjnej. Dzisiaj w bazie danych ESA mamy zarejestrowanych ok. 400 polskich podmiotów. Najprostszą kwalifikacją do tej grupy jest platforma ESA, gdzie rejestrują się firmy które chcą startować w przetargach. To możemy nazwać śmiało polskim sektorem kosmicznym i początkiem nowej, dynamicznej gałęzi gospodarki.
Czy naprawdę istnieje coś, co określa się jako Polską Strategię Kosmiczną?
Dokument o takiej nazwie został przyjęty przez rząd w 2017 r. Główne cele do 2030 r. dotyczą potrzeb naszego państwa. Jednym z nich jest zapewnienie dostępu do danych satelitarnych dla administracji państwowej, drugi cel to zapewnienie dostępu do infrastruktury satelitarnej nie tylko do celów cywilnych ale także obronnych, a trzeci cel to uzyskanie z sektora kosmicznego 3% obrotów na rynku unijnym, a to się bierze z relacji między naszym budżetem, a budżetem całej Unii. Chodzi o przychody naszych firm i instytucji naukowych. Konkretna realizacja będzie możliwa dopiero teraz, kiedy rząd zwiększył kilkukrotnie udział finansowy w ESA. Jeżeli podsumujemy kwoty zadeklarowane w latach 2022 i 2023, to na okres trzech lat dysponujemy prawie 500 mln euro. Dysponujemy, gdyż ok. 90% środków wróci do polskich firm i instytucji naukowych w postaci zamówień na projekty, w których uczestniczymy. Środki te obejmują nasz udział w projektach ESA, a także umowy bilateralne dotyczące m.in budowy satelitów dla Polski, staży w ESA, lotu polskiego astronauty itd. Pod względem udziału w programach ESA przeskoczyliśmy z końca stawki gdzieś na 6–8 pozycję w Europie.
Określenie „polski satelita” jest niejednoznaczne. Czym innym są polskie urządzenia badawcze na różnych satelitach niż grupa czy sieć satelitów w wyłącznej gestii państwa polskiego.
Z 15 satelitów wytworzonych przez polskie instytucje naukowe obecnie na orbicie jest 6. To są małe satelity, tzw. cube-saty czy też nanosatelity służące badaniom naukowym i rozwojowi technologii, jeszcze nie takie, które mogą wykonywać zadania dla polskiej administracji. Do większych misji dostarczaliśmy komponenty, a więc aparaturę badawczą, urządzenia pomiarowe, a także urządzenia robotyczne, manipulatory, elektronikę. Teraz nasz sektor kosmiczny dojrzał do budowy satelitów większych, klasy mikro – od kilkudziesięciu do 200 kg, a taki satelita potrafi dziś więcej, niż dawniej satelita wielkości autobusu. Chcemy wybudować pod nadzorem ekspertów z ESA satelity obserwacyjne, optyczne i radarowe z rozdzielczością rzędu 1 m i mniejsze, ale liczniejsze z rozdzielczością 3–5 m. W ten sposób chcemy potrzeby naszego kraju zaspokoić rękami naszych firm i instytucji naukowych. Satelitów o dużej rozdzielczości rzędu 30 cm i lepszej na razie nie jesteśmy w stanie samodzielnie zbudować i musimy je kupić. Ale te satelity mają małe pole widzenia, więc ponadto potrzeba całej floty obserwacyjnej satelitów fotografujących częściej większe obszary.
Czy one będą całkowicie niezależne, tzn. tylko w gestii polskiej administracji?
Tak, ale ponieważ wiele krajów w naszym regionie chciałoby budować własne systemy, a nie ma na tyle pieniędzy, by tworzyć wielkie konstelacje, które zapewnią pokrycie całych krajów, rozmawiamy na forum ESA oraz Komisji Europejskiej o harmonizacji tych konstelacji krajowych, by były ze sobą kompatybilne, żeby mogły korzystać z tych samych stacji naziemnych i wymieniać między sobą dane. Podział zadań między ESA a EUSPA, czyli unijną organizacją ds. przestrzeni kosmicznej z siedzibą w Pradze, jest taki, że ESA rozwija nowe technologie, wdraża pewne rozwiązania, ale wprowadzenie ich do rutynowego użytku unijnego jest już w gestii Komisji Europejskiej.
W Polsce publiczne sieci telekomunikacyjne są w rękach kapitału prywatnego, więc nie gwarantują bezpieczeństwa w razie zagrożeń zewnętrznych. Czy satelity mogą poprawić ten stan?
Na razie nie jesteśmy w stanie zbudować całego satelity telekomunikacyjnego, ale jesteśmy już blisko zbudowania transpondera, tzn. podstawowego urządzenia nadawczo-odbiorczego bardzo wysokiej klasy, co więcej – całkowicie w oparciu o europejskie chipy, co zapewni bezpieczeństwo. Właśnie kilka dni temu polska firma Thorium Space podpisała kontrakt na budowę satelity komunikacyjnego z wykorzystaniem ich transpondera.
Firmy sektora są dość małe, chyba nie są w stanie rozwinąć produkcji sieci satelitów, która by opanowała kompleksowo jakiś ważny dla nas temat.
Jesteśmy w momencie przełomowym – satelity obserwacyjne możemy produkować już całkowicie samodzielnie, telekomunikacyjne – we współpracy z zagranicznymi podmiotami. Jeżeli chodzi o satelity nawigacyjne nowej generacji to mamy unijny system Galileo. Chcemy jednak brać udział w rozbudowie systemu o nowe satelity na niskiej orbicie. To, czego nie potrafimy jeszcze robić samodzielnie, możemy robić w partnerstwie z innym krajem. Rzeczywiście, w Polsce najbliższe sektorowi są małe i średnie przedsiębiorstwa, ale te „średniaki” już się rozwijają do dużych. To jest przełom. Plany jakie mamy wymagają gwałtownego rozwoju polskiego przemysłu. Jeżeli nasz wkład do ESA wzrósł 5-krotnie to, zgodnie z regułą zwrotu geograficznego skala firm „kosmicznych” będzie rosła, bo pojawiła się skala zamówień umożliwiająca ten rozwój.
Od dłuższego czasu czeka na uchwalenie Ustawa o działalności kosmicznej. Kiedy można się spodziewać jej wejścia w życie?
Na razie według prawa międzynarodowego za wszystkie ew. szkody wywołane przez satelitę odpowiada państwo, które tego satelitę wystrzeliło. Polskie firmy mogą wystrzeliwać satelity, ale jeżeli spowodują one szkody to za nie odpowiada państwo polskie. To musi być uregulowane. Projekt prawa kosmicznego został przygotowany pod kierunkiem Ministerstwa Rozwoju i Technologii w 2022 r. głównie siłami naszej Agencji we współpracy ze specjalistami prawa międzynarodowego i został wysłany do rządowego centrum legislacyjnego. Mam nadzieję, że uzyska wysoki priorytet w kolejce legislacyjnej Sejmu.
Czy można już wyliczyć konkretne korzyści, jakie mamy z kosmosu?
To bardzo obszerny temat. Są np. gospodarstwa rolne, które mają stały abonament na dane satelitarne, które są właściwie już niezbędne do efektywnego prowadzenia działalności rolnej np. nawożenia, czy ochrony roślin. Tu każdy kraj ma swoje preferencje, np. dla nas ważne są dane pomocne w walce z suszą hydrologiczną. Rolnik nie otrzyma dopłat, jeżeli nie udokumentuje swoich upraw za pomocą zdjęć satelitarnych z Europejskiego Programu Obserwacji Ziemi – Copernicus. Gdzie jeszcze przydaje nam się kosmos? Obserwujemy np. osuwiska ziemi, czyli dość często zjawisko na terenach pokopalnianych. Z kosmosu dostrzegamy pewne artefakty archeologiczne. Oddaliśmy w tym roku do użytku pilotażową wersję Narodowego Systemu Informacji Satelitarnej, który będzie odbierał dane z różnych satelitów, także komercyjnych. Pozwoli to naukowcom we współpracy z biznesem na tworzenie komercyjnych serwisów. Pierwsze takie serwisy już działają i dostępne są na platformie NSIS na stronie nsisplatforma.polsa.gov.pl. Nasze firmy pracują nad bardzo praktycznymi aplikacjami, np. taką, która pozwoli znaleźć wolne miejsca parkingowe, inne – śledzą sinice w Bałtyku a nawet powstało oprogramowanie przewidujące miejsca pojawienia się sinic. Pożyteczne dane otrzymujemy także na temat stanu rzek. Zwrotnice kolejowe są sterowane za pomocą sygnałów czasowych z satelity nawigacyjnego. W sprawie telekomunikacji satelitarnej stworzyliśmy obszerny dokument „Strategia bezpiecznej łączności rządowej” konsultowany z ministerstwami. Powstały ciekawe wnioski, więc czekamy na konkretne działania, zwłaszcza, że Komisja Europejska podjęła inicjatywę GovSatCom, czyli unijnej bezpiecznej łączności rządowej unijnej. Im więcej włożymy do tego sytemu, tym więcej z niego skorzystamy.
Wreszcie dochodzimy do tematu, jaki ekscytuje media: polskiego astronauty.
Właśnie mija rok od momentu, kiedy dr Sławosz Uznański został zakwalifikowany do grupy rezerwowych astronautów. Dzięki zwiększeniu naszego wkładu do ESA, lot drugiego Polaka w kosmos stał się realny. Naturalnym kandydatem jest dr Sławosz Uznański, który równo rok temu został zakwalifikowany do grupy rezerwowych astronautów ESA. Niezbędne umowy są już podpisane, czekamy na ostateczne zatwierdzenie terminu i długości lotu, składu załogi przez komitet międzynarodowy zawiadujący Międzynarodową Stacją Kosmiczną ISS. Jednak aby nie tracić czasu dr Uznański już rozpoczął trening przygotowujący go do misji. Lot planowany jest na październik 2024 r., choć liczymy się z przesunięciem tego terminu w czasie.
Dzięki obecności naszego astronauty na ISS uzyskamy możliwość prowadzenia badań w warunkach mikrograwitacji. Badania będą zaprojektowane przez polskie firmy i instytucje naukowe. Kiedy ogłosiliśmy konkurs na eksperymenty na ISS otrzymaliśmy aż 66 propozycji co też świadczy o dojrzałości sektora.
O dojrzałości łatwiej będzie mówić, kiedy pojawią się w nim poważni inwestorzy prywatni.
Z tym problemem mierzy się cała Europa. W efekcie, w firmy europejskie inwestują podmioty amerykańskie. Choć są już pierwsze jaskółki zmian… w Niemczech jeden z inwestorów wyłożył 100 mln euro w firmę produkującą rakiety do wynoszenia małych satelitów.
Czy może nastąpić dzielenie przestrzeni kosmicznej, tak jak się dzieli obszary wpływów na Ziemi?
Prawnie przestrzeń kosmiczna jest eksterytorialna. Co nie znaczy, że każdy może wszystko. Jeżeli np. na Księżyc planowanych jest do końca dekady ok. 50 misji, to ta aktywność musi być regulowana choćby po to by nie dochodziło do kolizji. Dlatego Amerykanie podjęli projekt Artemis Accords z myślą o planach stałych baz na Księżycu. Zgłosiliśmy akces do tej inicjatywy polegającej na koordynacji planowanych misji kosmicznych i podjęliśmy się gromadzenia bazy danych na temat przyszłych lotów kosmicznych.
O naszej aktywności w branży kosmicznej zapewne zadecyduje w dużym stopniu potencjał wiedzy, jaki zgromadzimy dzięki kształceniu i badaniom naukowym.
Specjalności kosmiczne są coraz popularniejsze w Polsce. Dobrym rozwiązaniem jest połączenie tej branży ze specjalnościami lotniczymi na uczelniach. To jest dobry kierunek, gdyż gwarantuje możliwość dobrego zatrudnienia. Dziś potrzebujemy już nie tylko inżynierów kosmonautyki, ale także menedżerów, prawników, finansistów. Mamy już wielu znakomitych ekspertów prawa kosmicznego, a dobrze wykształceni inżynierowie innych specjalności także mogą być przydatni. Przy Agencji POLSA funkcjonuje Rada Studentów zrzeszająca przedstawicieli studenckich kół naukowych. Oni robią wspaniałe rzeczy, robią rakiety, łaziki, wygrywają światowe konkursy. To jest najlepsze przygotowanie do pracy w sektorze kosmicznym.
Dziękuję za rozmowę.