W Nowy Rok wiele osób przyjmuje rozmaite – mniej lub bardziej rozsądne czy realne – postanowienia. Spora część z nich dotyczy schudnięcia. Z drugiej jednak strony styczeń – to okres karnawału i okazji do jedzenia oraz picia jest więcej niż kiedykolwiek indziej. Co zatem robić? Oczywiście pić, ale najlepiej niskoprocentowe bąbelki oraz jeść, ale raczej coś lekkiego. Spróbuję dać Państwu przykład, jak to mogłoby wyglądać.
Zapomnijmy na razie o golonce i tłustawym schabowym z karkówki. Po Świętach zresztą zawsze jesteśmy spragnieni czegoś lżejszego i w mniejszych porcjach – więc dlaczego to nie miałyby być kanapki z anchois i zapiekaną mozarellą? Składniki wydają się proste do dostania – bagietka, słoiczek anchois w oleju, opakowanie sera mozarella, 2 jajka, pół szklanki mąki pszennej i tyleż samo mleka oraz olej do smażenia, najlepiej rzepakowy.
Kroimy bagietkę na kromki, na nie układamy pokrojone fileciki anchois i przykrywamy je plasterkami mozarelli. Na każdy taki stosik układamy drugą kromkę bagietki i spinamy całość wykałaczką. Tak uzyskane kanapki obtaczamy w mące, a następnie zanurzamy w mleku i rozkłóconych jajach na 1,5 min., po czym smażymy w 180oC na patelni na głębokim oleju aż do zrumienienia – najpierw z jednej, a potem z drugiej strony (łącznie przez ok. 5 min.). Po zdjęciu z patelni kanapki odsączamy na papierowym ręczniku, usuwamy z nich wykałaczki i serwujemy stosownie do własnych upodobań estetycznych. Brzmi nietrudno i smakowicie – prawda?
No dobrze, już mamy jedzonko, ale co by do tego wypić? Jest karnawał, więc oczywiście jakieś wino musujące. Bąbelki zawsze dobrze współgrają z potrawami smażonymi na głębokim tłuszczu, przyjemnie musują w ustach i mogą mieć niezwykle lekką budowę oraz wyrazistą kwasowość, przy dość niskim na ogół poziomie alkoholu.
Do naszych kanapek zaproponuję w związku z tym włoskie Prosecco – wino powstające na północy Italii ze szczepu Glera. A ponieważ jest tuż po Nowym Roku, wybiorę wino najwyższej klasy – to z oznaczeniem DOCG Conegliano Valdobbiadene. Takim właśnie trunkiem jest Bepin de Eto Extra Dry z Winezji, kosztujące tam 76 zł. I proszę się nie przestraszyć słów „Extra Dry” w nazwie – w istocie jest to wino na granicy półwytrawności, więc akceptowalne prawie dla każdego. Ma owocowy i odświeżający charakter, w nosie – kwiatowy aromat z nutkami owoców cytrusowych, gruszek i czasem brzoskwini, a w ustach cechuje się niezwykłą wręcz harmonią między kwasowością a słodyczą. Jest perliste, ma delikatny smak oraz smukłe, drobne bąbelki i owocowy finisz.
Na Prosecco w naszym kraju nikogo namawiać nie trzeba, ale czy to jedyne możliwe towarzystwo dla naszych kanapek? Nie – oczywiście zawsze możemy sięgnąć po prawdziwego szampana, ale to już zabawa w cenie od 150 zł za butelkę wzwyż. Co w takim razie? Ano hiszpańska Cava, np. Castillo Perellada Cava Brut Reserva Metode Traditional ‘2020 (Winezja, 76 zł), dojrzewająca przez 15 miesięcy. To wino ma żółty kolor z zielonymi refleksami, owocowy bukiet z akcentami drożdżowymi (od dojrzewania na osadzie), dojrzały charakter i odświeżającą kwasowość. Ma też długi, przyjemny finisz, choć jest niewątpliwie trunkiem poważniejszym niż wspomniane poprzednio Prosecco.
Obydwa te wina pasują nie tylko do kanapek z anchois i mozarellą. Musiaki generalnie są uniwersalne gastronomicznie, więc będą się nadawały do wielu potraw. Jako kolejny lekki przykład wymienię tu azjatycką sałatkę z krewetkami i sosem Vinegret; taką umie już zrobić prawie każdy, więc ja tylko dodam, że „azjatyckość” zapewniają w niej (poza 6 sałatami) dodatki: papai lub mango, mięty, bazylii, brązowego cukru, soku z limonki, startej skórki cytryn i startej papryczki jalapeno. I z Prosecco i z Cavą ta sałatka będzie smakowała wybornie.
Można smacznie i lekko, czego życzę wszystkim czytelnikom „Przeglądu” w Nowym Roku. Na zdrowie i do następnego wydania!
winny maniak