Branża spożywcza jest jedną z najważniejszych i najszybciej rozwijających się gałęzi polskiej gospodarki, ale jej odporność na obecny kryzys gospodarczy jest ograniczona. Krajowi producenci żywności, którzy są w Stowarzyszeniu Naukowo-Technicznym Przemysłu Spożywczego (SITSpoż.) – zrzeszonym w FSNT-NOT, szukają racjonalnych rozwiązań na przetrwanie trudnej sytuacji. Wybrany przed kilkoma miesiącami nowy prezes Zarządu Głównego SITSpoż., właściciel Grupy Ewa Bis i IFS Business Development Consultant CEE, Marek Marzec uważa, że działania podejmowane w ramach organizacji mogą mieć na to realny wpływ.
– Producentom żywności łatwiej jest działać wspólnie w czasie kryzysu, niż indywidualnie poszczególnym branżom?
– Doświadczenia z kilku dekad działalności stowarzyszenia, które w ubiegłym roku obchodziło 75 lecie wskazują, że integracja branży spożywczej jest sprawą fundamentalną. Przynosi znacznie więcej korzyści całej naszej społeczności kiedy wspólnie działamy. Mogę to ocenić, bo jestem z tym stowarzyszeniem, związany od kilkudziesięciu lat, mimo, że kieruję nim dopiero od marca br. W tej organizacji zawsze przywiązywano dużą wagę do podwyższania kwalifikacji inżynierów, techników i technologów żywności oraz bieżącego przekazywania im najważniejszych informacji i danych technicznych oraz technologicznych dotyczących branży spożywczej. Te realia współcześnie się trochę zmieniły. Dostęp do wiedzy stał się powszechny, niemniej jednak, nadal potrzebne są szkolenia z wielu dziedzin dla producentów oraz eksporterów żywności, którymi zajmujemy się w SITSpoż.
FSNT-NOT jest dla nas dużym wsparciem w tym zakresie, bo zrzesza stowarzyszenia naukowo-techniczne o różnych profilach i możemy korzystać na miejscu z interdyscyplinarnej wiedzy ekspertów. Spółka NOT Informatyka, która funkcjonuje w strukturach Federacji stworzyła doskonały system informatyczny i różne aplikacje, które wykorzystujemy do organizowania szkoleń i seminariów online. To nam bardzo ułatwia komunikację z naszym środowiskiem, a także z młodym pokoleniem, które chcemy przyciągnąć do stowarzyszenia. W ramach Federacji łatwiej jest nam działać, inicjować nowe pomysły i kontaktować się ze sobą . Wszyscy jesteśmy skupieni w jednym budynku, który ma wspaniałe zaplecze konferencyjne i gastronomiczne, nie mówiąc już o znakomitej lokalizacji w centrum miasta. W tak wielkiej stowarzyszeniowej rodzinie inżynierów i twórców techniki można robić wspólnie wiele ciekawych rzeczy. Federacja była honorowym patronem naszych czterech kongresów, które odbyły się pod koniec października w Warszawie.
– Cztery zintegrowane kongresy branżowe skupiające specjalistów i przedsiębiorców związanych z produkcją i eksportem żywności wydawały się dość trudne do równoległej realizacji, a jednak się udało. To jest zasługa partnerskiej współpracy?
– Jak najbardziej. Współpraca wszystkich partnerów jest siłą i stwarza duże większe możliwości. Przedsięwzięcie udało się nie tylko dobrze zorganizować, ale zachęcić do udziału w nim ponad 1000 uczestników, reprezentujących całą branżę spożywczą.
– Do niedawna każdy z czterech branżowych kongresów odbywał się samodzielnie. Dlaczego organizatorzy postanowili połączyć je w jedno wspólne wydarzenie?
– Z udziałem SITSpoż. zorganizowaliśmy równolegle cztery wydarzenia branżowe: Kongres Produkcji Podstawowej, Kongres Bezpieczeństwa Żywności, Kongres Logistyczny (CSCMP Conference) i Kongres Ekspansywnych Eksporterów, ponieważ one tworzą pewną logiczną całość. Pierwszy był poświęcony produkcji podstawowej, czyli producentom surowców, które służą do wytwarzania żywności, a więc zbóż, ziaren oleistych, mleka, mięsa, owoców i warzyw. Drugi przetwórstwu i dystrybucji, w tym sprzedaży detalicznej, certyfikacji obejmującej standardy bezpieczeństwa żywności oraz działalności biznesowej związanej z tym sektorem. Trzeci dotyczył zagadnień logistycznych, które spowodowały wiele zaburzeń w łańcuchach dostaw, przewozach transportowych i magazynowych na skutek pandemii Covid -19 i wojny w Ukrainie. I wreszcie czwarty kongres, który był adresowany do eksporterów oraz instytucji oferujących usługi związane z handlem zagranicznym.
Dzięki tej integracji wydarzeń w jednym czasie i miejscu stworzyliśmy uczestnikom tego kongresu możliwość udziału w różnych sesjach tematycznych, które się ze sobą wiązały problemowo lub wzajemnie uzupełniały. Producenci żywności mogli m.in. skorzystać z eksperckiej wiedzy specjalistów od logistyki, ubezpieczeń przewozu towarów czy też eksportu, ponieważ oni wszyscy byli obecni w Hotelu Arche, gdzie 27 października odbywał się nasz zintegrowany kongres. Każdy uczestnik mógł wybrać sobie takie sesje tematyczne spośród 17, które ujęto w bogatym programie tego wydarzenia, aby uzyskać jak najwięcej informacji i nawiązać kontakty biznesowe.
– Te sesje tematyczne nie nakładały się na siebie czasowo w ciągu jednego dnia trwania tak dużego kongresu?
– Trochę się nakładały i to była pewna niedogodność dla uczestników, którzy reprezentowali swoje firmy lub instytucje jednoosobowo. Na przyszłość będziemy ich zachęcali do dwu, albo trzyosobowego udziału w takich imprezach, żeby nie dochodziło do rozterek związanych z wyborem sesji. Każda z tych osób będzie mogła wówczas uczestniczyć w innym wydarzeniu i skorzystać jeszcze efektywniej z wiedzy przekazywanej przez ekspertów. A ta wiedza jest naprawdę bardzo cenna, ponieważ pozyskiwana z Internetu nie zawsze odpowiada prawdzie. Tutaj miał miejsce bezpośredni dialog ze specjalistą. Można więc było uzyskać szczegółowe i wiarygodne informacje na tematy ważne dla danego uczestnika. Podczas jednodniowego kongresu odbyło się wiele bardzo specjalistycznych prelekcji, ciekawych paneli dyskusyjnych z możliwością wymiany doświadczeń pomiędzy ekspertami z różnych dziedzin. Takie kongresy są też doskonałą okazją do nawiązania kontaktów biznesowych. W przyszłości też będziemy je łączyć, ale musimy znaleźć takie centrum kongresowe, które nie tylko wszystkich pomieści, ale będzie też więcej miejsca na stoiska wystawców.
– Inflacja i kryzys gospodarczy nie były przeszkodą do zorganizowania tak dużego kongresu?
– Przeciwnie, ludzie chcą się dowiedzieć od specjalistów jak radzić sobie z biznesami w tych trudnych czasach, dlatego chętnie uczestniczyli w naszym wydarzeniu w poszukiwaniu racjonalnych rozwiązań. Producenci żywności mają wiele problemów związanych z wysokimi cenami surowców i energii. Bardzo mocno odczuwa to branża piekarnicza, która jest niezwykle ważna dla każdego konsumenta. Nikt sobie nawet nie wyobraża, że te zakłady mogłyby się nagle wycofać z produkcji wyrobów piekarniczych i na półkach sklepowych zabrakłoby chleba. Przy szalejących cenach energii jest to jednak wielkie wyzwanie dla tej branży. Na razie trudno jest wypracować optymalne rozwiązania, ale w dyskusjach panelowych pojawiały się różne propozycje kierowane do rządzących. Wnioskowano m.in. o wprowadzenie dopłat do kosztów energii, które rozwiązałyby najważniejsze problemy tej branży.
– Jaka jest szansa na uzyskanie takich dopłat?
– Nie będzie to łatwe do zrealizowania, bo trzeba najpierw określić według jakich kryteriów miałoby się to odbywać, w jakiej wysokości i do kogo te dopłaty powinny trafić. Jest to niestety, poza naszym zasięgiem, bo takie propozycje muszą być opracowane we współpracy z agendami rządowymi odpowiedzialnymi za przygotowanie takiego programu. Ja chcę tylko powiedzieć, że jest duże oczekiwanie ze strony branży w tej sprawie.
– Kierowane przez pana Stowarzyszenie Naukowo-Techniczne Przemysłu Spożywczego może się włączyć w przekazywanie tych propozycji rządowi?
– Próbujemy się włączyć, ale nie mam wielkich nadziei, że nasz głos zostanie wysłuchany. Teoretycznie wydawać by się mogło, że jeśli grupowy podmiot występuje z określoną propozycją do rządu, to łatwiej będzie osiągnąć cele, po które sięga, zwłaszcza, że wszyscy jesteśmy konsumentami. Niestety, takich grupowych podmiotów, które walczą o poszczególne branże spożywcze są dziesiątki w kraju, ale brakuje nam jednej silnej reprezentacji. Takie rozproszenie z pewnością nam nie pomaga w zabieganiu o tak ważne sprawy, jak choćby obniżenie kosztów energii dla przedsiębiorstw i zakładów produkujących żywność. Organizacja sektora spożywczego w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Mówiliśmy o tym podczas Kongresu, ale nie udało się nam jeszcze wypracować konkretnych rozwiązań w interesie całej branży spożywczej. To wszystko jest ciągle jeszcze przed nami. Tymi sprawami będziemy się intensywnie zajmować w SITSpoż.
– W jakiej dziedzinie branża spożywcza radzi sobie najlepiej?
– Największe sukcesy mamy w eksporcie żywności. Dostarczamy ją głównie na rynek europejski, który stanowi aż 85% polskiego eksportu. Naszą ekspansję chcemy jednak znacząco rozszerzyć do krajów azjatyckich i afrykańskich, a także obydwu Ameryk i Australii. Będzie to miało kluczowe znaczenia dla eksporterów w przyszłości. Dużo o tym dyskutowaliśmy podczas naszego kongresu, mówiąc o bezpieczeństwie obrotu towarów eksportowych oraz o strategiach służących do tego, żeby zdobywać coraz więcej rynków zbytu. Produkcja żywności w Polsce przekracza o ponad 50% krajowe potrzeby konsumpcyjne. Z tą nadwyżką musimy zrobić coś pożytecznego i podzielić się nią ze światem z korzyścią dla konsumentów i całej branży. Nasze produkty są bardzo dobre i dlatego klienci chętnie je nabywają za granicą. Wartość eksportu towarów rolno-spożywczych z Polski wyniosła w ciągu 3 kwartałów tego roku ponad 140 mld zł i wzrosła w stosunku do tego samego okresu 2021 r. o 19,5%. Za granicę sprzedajemy głównie mięso, zwłaszcza drobiowe, pieczywo, wyroby piekarnicze i cukiernicze, nabiał, owoce i karmę dla zwierząt. Polscy eksporterzy żywności dobrze sobie radzą na rynku międzynarodowym. Pozytywną przesłanką rozwoju polskiego eksportu jest także postępująca dywersyfikacja rynków zbytu, co ma szczególnie duże znaczenie w okresie trudnych uwarunkowań w handlu międzynarodowym.
– Sytuacja geopolityczna nie ogranicza ekspansji eksportowej krajowym producentom żywności?
– Ekspansji nie ogranicza, ale zmieniają się niektóre rynki zbytu na skutek sowieckiej agresji i sankcji nałożonych na Rosję. Niemniej jednak pojawiają się dla eksporterów coraz to nowe możliwości dostarczania produktów do krajów pozaunijnych, azjatyckich i afrykańskich. Afryka potrzebuje wielu gotowych i suchych produktów, napojów, butelkowanej wody, półproduktów, takich jak proszki mleczne, ale także mrożone mięso, wędliny oraz innych przetworzonych artykułów spożywczych. Producenci żywności dzielili się swoimi doświadczeniami na Kongresie Ekspansywnych Eksporterów. Były bardzo ciekawe prelekcje, wystąpienia, które pokazywały osiągnięcia firm eksportujących z sukcesem swoje produkty na te rynki. Specjaliści mówili z jakimi wyzwaniami trzeba się zmierzyć na tych rynkach, a przedstawiciele banków i firm ubezpieczeniowych, jak zapewnić bezpieczeństwo tych transakcji.
– Kongresowi towarzyszył konkurs na najbardziej ekspansywnego eksportera. Kto został jego laureatem?
– Ten konkurs SITPoż. zorganizowało wspólnie ze Stowarzyszeniem Eksporterów Polskich. Głównym kryterium decydującym o wyłonieniu zwycięzcy była liczba rynków, na których sprzedawane są produkty danego eksportera. Wśród kandydatów rywalizujących o tytuł najbardziej ekspansywnego eksportera bezapelacyjnym liderem okazała się Grupa Mlekovita, która swoje produkty mleczne dostarcza do 167 krajów świata. Stanowi to 35% produkcji wytwarzanej przez firmę. Codziennie poza granice Polski wysyłanych jest średnio 150 kontenerów z jej wyrobami. Grupa Mlekovita jest największym eksporterem produktów mleczarskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Większość firm eksportuje na kilka, kilkanaście rynków, a Mlekovita osiągnęła w tej dziedzinie prawdziwy sukces. To jest taka nasza perła eksportowa. Bardzo byśmy chcieli, aby inni producenci poszli za jej przykładem i wzmacniali swoją pozycję eksportową na światowych rynkach, a za rok stali się laureatami naszego konkursu. Bardzo na to liczymy, bo przemysł rolno-spożywczy ma w tym zakresie wielki potencjał. Władze powinny to doceniać i zrobić wszystko, aby żaden przedsiębiorca z tej branży nie musiał zamykać swoich zakładów z powodu rosnących nadmiernie cen surowców i energii.
Rozmawiała Jolanta Czudak