Miesięcznik Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT

Zagłosuj w 31. edycji plebiscytu Złoty Inżynier !!!

Baner poziomy

Niebo nad głową: Zimowe koniunkcje

Po marcowej i wrześniowej równonocy oraz czerwcowym letnim przesileniu, jak zwykle z początkiem ostatniej dekady grudnia, drugim w roku przesileniem rozpoczęła się kolejna pora roku – zima 2022/2023.

Tym razem punkt zimowego przesilenia (Koziorożca) Słońce osiągnęło nocą z 21 na 22 grudnia o godz. 22:48 czasu środkowoeuropejskiego (CET), by po upływie 89 dni bez 12 minut, pokonawszy kolejną 1/4 swej rocznej pozornej drogi na tle gwiazd, nocą z 20 na 21 marca o godz. 22:24 CET osiągnąć, kończący astronomiczną zimę, punkt wiosennej równonocy (Barana). Przez cały ten czas, po półrocznym okresie skracania dni i wydłużania nocy, na powrót dni zaczynają wydłużać się kosztem stopniowo coraz krótszych nocy.

Najkrótszy w roku, pierwszy dzień astronomicznej zimy, w centrum Polski trwa 7 h 50 min, na północnych krańcach (Jastrzębia Góra) 17 h 17 min, a na południowych (Szczyt Opołonek w Bieszczadach Zach.) 16 h 17 min, o całą godzinę krócej. Tym samym najniżej łuk dziennej trasy Słońca na niebie wznosi się tego dnia na 11,7° na północy, w centrum na 14,6°, zaś na krańcach południowych na 17,6° ponad południowy horyzont – to w każdym z wymienionych miejsc o prawie 47° niżej niż podczas letniego przesilenia.

Przez całą zimę nie zabraknie nam na nocnym niebie dostępu do planet, skupionych w tym czasie początkowo na odcinku zaledwie nieco ponad 40% ekliptyki, od gwiazdozbioru Strzelca do centrum Byka, a pod koniec nawet na niespełna 1/3 długości całej ekliptyki, od Wodnika do pogranicza Byka i Bliźniąt. To sprawia, że coraz mniej czasu zajmują Księżycowi kolejne pełne serie spotkań, czyli koniunkcji z planetami, kontynuowane na podobieństwo tych zwłaszcza z drugiej połowy mijającego roku.

Może warto byłoby przypomnieć, na czym polega zjawisko koniunkcji w astronomii, ograniczając się do wzajemnych konfiguracji Słońca, Księżyca i Ziemi. Ruch obiegowy naszej planety wokół centralnej gwiazdy Układu Słonecznego, obserwujemy z Ziemi jako pozorny ruch Słońca względem gwiazd po dość stabilnej trasie zwanej ekliptyką. Dla określenia położenia Słońca na ekliptyce wystarcza jedna ze zmiennych układu współrzędnych ekliptycznych – długość ekliptyczna, mierzona w jednostkach kąta wzdłuż ekliptyki, począwszy od punktu Barana (0°) w kierunku wschodnim, do 360° ponownie w punkcie Barana. Druga zmienna tego układu – szerokość ekliptyczna, określa kątową odległość obiektu, na północ lub na południe od ekliptyki i dotyczy np. Księżyca i planet, również pozornie okrążających niebo po torach w pobliżu ekliptyki. Płaszczyzna orbity Księżyca nachylona jest do płaszczyzny ekliptyki pod nieco zmiennym kątem pomiędzy 5,0° a 5,3°. Podobnie przebiegają płaszczyzny orbit planetarnych, przy czym największe nachylenie do ekliptyki ma orbita Merkurego (7,0°), a najmniejsze orbita Urana (0,76°).

Z koniunkcją Księżyca z planetą, lub dwóch planet ze sobą, mamy do czynienia wtedy, gdy obiekty te osiągają taką samą wartość długości ekliptycznej. Ściślej: zjawisko takie nazywamy koniunkcją w długości ekliptycznej. Najszybciej przemieszczającym się po ziemskim niebie obiektem jest oczywiście Księżyc, każdego roku dokonujący ponad 13 obiegów całego nieba. W ciągu każdego miesiąca najczęściej 8-krotnie spotyka na swej drodze jakąś planetę, zazwyczaj raz a niekiedy nawet dwukrotnie. Mogą to być bliższe lub dalsze koniunkcje, od 0° gdy, dość rzadko, dochodzi do zakrycia planety przez księżycową tarczę, do nawet ponad 12° w przypadku skrajnie dalekiej koniunkcji Księżyca z Merkurym. Szczególnym przypadkiem jest koniunkcja Księżyca ze Słońcem, jednak taką powtarzającą się 12–13 razy w roku konfigurację, gdy znajdzie się on pomiędzy Ziemią a Słońcem, określamy mianem nowiu.

Na 22 w sumie tej zimy koniunkcje Księżyca z planetami składają się aż 4 z Saturnem i po 3 z każdą pozostałą. Aby jednak móc je obserwować, konieczne jest spełnienie równocześnie kilku warunków. Muszą one mieć miejsce nocą, ponad horyzontem i oczywiście przy w miarę bezchmurnym niebie. Pierwsze dwa warunki spełniają jedynie dwie spośród zimowych koniunkcji. Pierwsza około północy z 1 na 2 stycznia, bardzo bliska koniunkcja z Uranem, w północnej Polsce skutkująca nawet zakryciem planety od około godz. 23:50 do 0:20 przez oświetloną w 78% tarczę Księżyca. W przypadku nie tylko Neptuna, ale również Urana, musimy użyć lornetki lub niewielkiego amatorskiego teleskopu. Drugą dostępną do obserwacji jest 3 stycznia o godz. 20:46, dość bliska koniunkcja 93% Księżyca z Marsem. W tym samym czasie ma również miejsce 5 wzajemnych koniunkcji planet, lecz wszystkie za dnia lub pod horyzontem.  

Między innymi, wzajemnymi zbliżeniami dwóch lub nawet trzech jasnych planet przed 2025–2030 laty próbuje się tłumaczyć niewyjaśnione do dziś zjawisko Gwiazdy Betlejemskiej. Zdecydowanie jednak bardziej prawdopodobnym, że tym utrzymującym się przez dłuższy czas, wyjątkowo świetlistym zjawiskiem mogła być bardzo jasna kometa lub jeszcze bardziej wybuch gwiazdy supernowej. Na ilustracji przedstawiono przykład bardzo bliskiej koniunkcji dwóch najjaśniejszych planet: Wenus i Jowisza, jaka miała miejsce w czerwcu 2 roku p.n.e. W skrajnych przypadkach, podczas wielkich opozycji, jasnością dorównywać Jowiszowi może również Mars. W pokazanym tu przykładzie Jowisz i Wenus oddalone są o zaledwie 0,6’, czego nie jesteśmy w stanie rozdzielić nieuzbrojonym okiem, zatem ich jasności sumują się, jednak mimo to nie wydają się dorównać opisywanej wyjątkowej jasności Gwiazdy Betlejemskiej. Do tego świątecznego akcentu, związanego każdego roku z początkiem zimy, dodajmy jeszcze jedno pozytywne zdarzenie, jakim jest peryhelium naszej planety, wypadające jak zwykle w pierwszym tygodniu roku, tym razem 4 stycznia, gdy Ziemia zbliża się do Słońca na 147,1 mln km, o 5 mln km bardziej niż podczas aphelium 6 lipca.

Bliżej zainteresowanych tą tematyką, zapraszam do Gwiaździarni Pana Jana, cotygodniowego serwisu astronomicznego, dostępnego przez całą dobę pod adresem: www.radio.katowice.pl/gwiazdziarnia.

Jan Desselberger