Z prof. zw. dr. hab. inż. Ryszardem Tadeusiewiczem z AGH w Krakowie rozmawia Marek Bielski
Przed tysiącleciami człowiek używał inteligencji do tego, aby pomogła mu zabezpieczyć odpowiednią ilość jedzenia a po wielu wiekach zaprzągł ją do stworzenia maszyn eliminujących ciężką pracę fizyczną. W XX w. Alan Turing uznał, że ludzkość może wykorzystać własną inteligencję do stworzenia sztucznej. W czerwcu mija 70 lat od Jego śmierci. Warto więc spopularyzować tego wybitnego uczonego.
W pełni się zgadzam, że twórca podstaw informatyki, tragicznie zmarły w 1954 r. Alan Turing, powinien być bardziej znany, ceniony – a jego dorobek częściej cytowany. Pragnę jednak dodać, że sobie nie mogę przypisać zaniedbań w tej sprawie. Alanowi Turingowi poświęciłem kilka moich artykułów popularyzujących wiedzę. Pisałem o nim i o jego osiągnięciach w książce „Krótka historia informatyki” dostępnej jeszcze w księgarniach oraz w felietonach w dziale Rzecz o Historii dziennika Rzeczpospolita.
Wspominałem wielokrotnie o jego wizjonerskiej publikacji „Computing Machinery and Intelligence” (Maszyny obliczeniowe i inteligencja), opublikowanej w czasopiśmie Mind w 1950 r. To w tej pracy po raz pierwszy sformułowano hipotezę, że odpowiednio oprogramowane komputery będą mogły zachowywać się jak inteligentne podmioty. Opisywałem także jego dokonania w zakresie kryptografii oraz oryginalną koncepcję tak zwanego Testu Turinga, który miał pomóc w rozstrzygnięciu, czy maszyny są inteligentne, czy nie. Nawet sugerowałem, że ogólnie znane logo firmy Apple nawiązuje być może do samobójczej śmierci Turinga, który zmarł po nadgryzieniu jabłka nasączonego cyjankiem potasu. Mam ten temat dokładnie przebadany i przeanalizowany, więc gdy będzie takie zapotrzebowanie – jestem gotów napisać o Turingu dużo i rzetelnie.
Sztuczna inteligencja okazała się w plebiscycie internautów najbardziej popularnym wyrażeniem 2023 r. Uważam, że jesteśmy beneficjentami AI w codziennym życiu. Korzystamy w coraz większym stopniu z internetu rzeczy: od odkurzacza i lodówki po zegarki. Roboty wspierane sztuczną inteligencją – włącznie z tymi które je produkują – stały się nieodzownym elementem fabrycznego pejzażu. A przecież chyba to niejedyne i nie ostatnie zastosowanie AI w obszarze praktyki gospodarczej?
Do niedawna sztuczna inteligencja w zastosowaniach praktycznych (bo osobno było też wiele badań czysto naukowych, do których w dużej mierze zaliczam także moje prace) doskonaliła automatyczne sterowanie działaniem maszyn (robotów, pojazdów, numerycznie sterowanych obrabiarek), czyli takich urządzeń, które pierwotnie wykonywały określone zadania pod kontrolą pracowników fizycznych. Było to ze wszech miar pożądane, bo dzięki tym rozwiązaniom praca ludzi – często monotonna, męcząca i niezdrowa – mogła być zastąpiona przez systemy informatyczne wyposażone w odpowiednie programy. W tym zakresie w krótkim czasie osiągnięto znaczący postęp. Zrobotyzowane fabryki dziś już nikogo nie dziwią, autonomicznych samochodów jeździ coraz więcej, mówi się o inteligentnych domach i zmyślnych (smart) całych miastach. Gdy w USA wydano w 2011 r. podręcznik na temat systemów inteligentnych – powierzono mi możliwość napisania pierwszego rozdziału w pierwszym tomie. Tam wskazałem, że sztuczna inteligencja w istocie nas wyzwala, od robienia tego, czego robić nie chcemy.
Teraz jednak ta perspektywa – bycia zastąpionym sztuczną inteligencję – zbliżyła się do ludzi wykonujących prace o charakterze umysłowym. Amerykanie mawiają, że to co dotyczyło „niebieskich kołnierzyków” dotknęło także „białych kołnierzyków”. Na początek automatyzowane będą prace rutynowe i powtarzalne. Programy sztucznej inteligencji zastąpią ludzi na stanowiskach kasjerów i sprzedawców w sklepach, recepcjonistów w hotelach, księgowych i specjalistów obsługi klienta, magazynierów i pracowników logistyki, operatorów telefonicznych czy personel mailowych callcenters. Idąc dalej można przewidzieć, że zastąpieni przez AI mogą być doradcy prawni i finansowi, a także agenci ubezpieczeniowi i pośrednicy kredytowi.
Już niedługo sztuczna inteligencja wspomagać będzie nauczycieli i lekarzy. Chociaż więc nic nie zastąpi ich osobistego udziału w kontaktach z uczniami i pacjentami, to część ich pracy z pewnością zostanie przejęta. Na koniec – ponieważ rozmawiamy mając określone role: dziennikarza i naukowca – muszę stwierdzić, że sztuczna inteligencja zawłaszczy także część naszej pracy. Już są wykorzystywane algorytmy AI do tworzenia relacji prasowych oraz do redagowania gazet i publikacji medialnych, a także coraz więcej prac badawczych, zmierzających do odkrywania faktów naukowych, może być powierzona inteligentnym systemom badawczym. Postęp także w tej dziedzinie jest nieunikniony!
Wspieramy się już nagminnie różnymi działaniami AI. Używamy jej m.in. do budowania strategii nie tylko w dziedzinie bankowości, ale i wojskowości. Przy czym ta ostatnia może być też źródłem naszego niepokoju!
Wszelkie zastosowania sztucznej inteligencji wymagają refleksji dotyczącej celów, do których dążymy stosując tę technikę – i ich skutków. Działania gospodarcze i polityczne oparte na analizach prowadzonych przez algorytmy AI mogą być równie niebezpieczne, jak wykorzystanie AI w zastosowaniach wojskowych. „Rozdzieranie szat” tu nie pomoże – niezależnie od solennych deklaracji i wzniosłych deklamacji – wojskowe wykorzystanie AI jest nieuniknione. I trudno się temu dziwić, bo to jest trend odwieczny. Każda nowa technika zwykle najpierw była przyswajana przez wojsko, a dopiero potem przez zastosowania cywilne. I nie można się na to obrażać. Nie pogniewamy się na silniki do napędu samochodów tylko dlatego, że są one wykorzystane także w czołgach i w pojazdach opancerzonych. Nie zaprzestaniemy budowy i doskonalenia samolotów, chociaż ich najbardziej awangardowe modele są związane z zadaniami wojskowymi. Nie obrażajmy się więc na sztuczną inteligencję za to, że niektórzy jej twórcy wiążą swoje działania z zastosowaniami bojowymi. Pisałem o tym w książce, wydanej przez Polską Akademię Umiejętności pt. „W laboratorium naukowca i w praktyce inżyniera. Ciekawostki naukowo-techniczne”.
Mam na koncie także kilka innych książek na ten temat. Dotyczą one dokładnie tego, o co Pan pyta: czy rosnące uzależnienie od informatyki ma wpływ na naszą psychikę oraz czy czynniki psychologiczne determinują zasadnicze wybory, wyznaczające kierunki rozwoju informatyki. W Pana pytaniu wysunięty został na plan pierwszy element sztucznej inteligencji. Słusznie, bo odgrywa on obecnie zasadniczą rolę, a ponadto budzi najbardziej żywą ciekawość. Ale na nasze życie – także psychiczne – wpływa kompleks czynników. Sztuczna inteligencja oddziałuje za pośrednictwem mediów społecznościowych, poglądów, opinii, emocji i działań determinowanych interakcją użytkowników w Internecie. Wszechobecne i niemal wszechmocne urządzenia mobilne zmieniają relacje między ludźmi i tworami techniki. Wierzę jednak głęboko, że to sztuczna inteligencja będzie w naszych rękach – a nie my w jej.
Powstaje pytanie, na jakie drogi sztuczna inteligencji może nas zaprowadzić?
Po raz pierwszy na temat sztucznej inteligencji rozmawialiśmy razem w 2006 r. (PT 1/07). Przywołuję tę okoliczność celowo, gdyż prawie dwadzieścia lat od tamtej rozmowy to cała epoka pisana właśnie przez AI! Cieszę się, że ślady naszych przemyśleń sprzed kilkunastu lat są warte tego, by je tu i teraz przypomnieć. Przyjrzeć się, w czym się okazały trafne, a w czym rzeczywistość wymknęła się przewidywaniom.
Jedno spostrzeżenie można z pewnością uczynić: wszystko stało się większe. I dlatego towarzyszy nam nadzieja, ze dzięki sztucznej inteligencji i mądrym wyborom uda się rozwiązać narastające problemy, które generuje polityka, gospodarka, służba zdrowia, energetyka, klimat itd. Świat się robi coraz bardziej skomplikowany, więc wiara, że jakiś geniusz ogarnie to wszystko swoim rozumem ma w coraz większym stopniu charakter myślenia życzeniowego. Potrzebujemy silnych narzędzi, pozwalających wspomagać procesy wyboru najlepszych decyzji w trudnych sytuacjach. I takich narzędzi dostarcza właśnie sztuczna inteligencja.
Przed blisko 20 laty na moje pytanie, czy zasadne będzie twierdzenie, iż najbardziej zaawansowane techniki obliczeniowe zawsze będą bezradne wobec fenomenu ludzkiej świadomości – odpowiedział Pan Profesor spontanicznie: Tak – i to jest piękne.
Nadal tak uważam. Bardzo wiele nieporozumień wokół sztucznej świadomości wynika z faktu, że w potocznych doświadczeniach nabytych podczas obcowania z ludźmi wyrobiliśmy sobie przekonanie, że mądrość jest skojarzona ze świadomością. Tymczasem to są jednak odmienne właściwości umysłu (nie tylko człowieka zresztą). Świadomość i dążenie do własnego dobrostanu może cechować nawet muchę, która ucieka przed packą, natomiast trudno jej przypisać jakąś głębszą mądrość. Obserwacja otoczenia przyrodniczego skłania do wniosku, że większa mądrość wiąże się z bogatszą samoświadomością. Pies jest bardziej świadomy swego istnienia niż myszka, więc potrafi bardziej się cieszyć i bardziej cierpieć.
Wytworzenie sztucznej inteligencji doprowadziło do rozerwania tej więzi. Programy sztucznej inteligencji mogą być bardzo mądre, potrafią na przykład pokonać człowieka w grach wymagających mądrości: szachy, Go, nawet poker. Ale wygrywając komputer się nie cieszy. Osiąga stan, do którego nakazano mu dotrzeć – i przechodzi w stan bierności, aż dostanie kolejne zadanie do wykonania. W tym sensie sztuczna inteligencja nie różni się od maczugi praczłowieka. Maczugą można było upolować zwierzę na kolację dla rodziny, albo obronić tę rodzinę przed intruzem. Jednak maczuga sama z własnej inicjatywy nie udawała się na polowanie ani nie zwalczała konkurenta. Działała tylko na życzenie człowieka. Tak samo komputer wyposażony w sztuczną inteligencję nie dąży do zaspokojenia swoich potrzeb – bo ich nie ma. Robi to, co mu nakaże człowiek. Mądrze, inteligentnie, nawet kreatywnie. Ale nie świadomie!
Dziękuję za rozmowę.